Anielica wjechała do Atusel. Na ulicach słychać było pokrzykiwania, a także wojskowe komendy. Gdzieś na placu ćwiczono walkę mieczem, pojawiały się elementy musztry, ale tylko podstawowe. Na więcej nie było czasu. Choć wieści rozchodzą się szybko, to Zuesh od Valfden oddzielał kawał oceanu, a w tej kryzysowej sytuacji każda godzina się liczyła. Dla Kunan i ich miast na pewno. Być może w tej chwili runęło kolejne miasteczko, kolejny tysiąc Kunan stracił życie, a zamorska kolonia pogrąża się w chaosie, który ciężko opanować. Dlatego należało się spieszyć. Evening pogoniła Caledusa. Z tyłu szły jeszcze Pałasz i Tiara, przywiązane sznurkami do siebie. Przytroczone miały juki: głównie były w nich mikstury. Nie tylko lecznicze- także te, które pomogłyby Antarii wypełnić misję... Kobieta dziwnie czuła się ze świadomością, że jej obecność nie pomoże tam. Jedynie zaszkodzi, przyczyni się do zwycięstwa demonów. A jednocześnie rozkazała oddziałom Bractwa stawić się w Atusel. Głęboko w sercu jednak, gdzie wciąż tliło się światło Zartata, miała nadzieję na wygraną valfdeńskich wojsk i chce im pomóc na polu bitwy- chociaż tak się zrewanżować, choć nikła to pomoc. Dała też na użytek wojska swą fregatę, która była zacumowana w porcie.
Jej bronią już nie był srebrny miecz ani kiścień. Zastąpiły je ostrze z czarnej rudy i żelastwo. Będzie musiała polegać na zaklęciach...
Anielica zaczęła rozglądać się za kimś znajomym. Podeszła do elfa co chwilę wykrzykującego rozkazy.
-Melkior!- zawołała do niego. Zeskoczyła z konia. -Na Krwawy Graal też mogą wchodzić żołnierze. Oddziały Bractwa mają niedługo tu być. Jakimi dysponujemy siłami? W ogóle... Wiadomo coś?- wypytywała. -I jak ci pomóc ogarnąć ten burdel?- teatralnie rozejrzała się wokół.
[member=24422]Melkior Tacticus[/member]
+moja fregata Krwawy Graal