We włosach rycerza nie było już takiego ładu, błysku i piękna. Były tłuste od potu, lepiły się i wykręcały, będąc przy tym mokre. Jeszcze trochę i by się zaczęły kołtunić. Z ich właścicielem nie było lepiej, zasapany, zmęczony, spocony, wyczerpany. To wszystko się coraz bardziej odbijało, cudem zbierał energię na zabicie każdego kolejnego demona.
Z resztą dużo czasu nie zajęło, zanim napatoczył się kolejny pomiot otchłani, rycząc i machając toporem na prawo i lewo. Szedł tak, powalając od obrońców. Rycerz miał zamiar skończyć jego terror.
-Ej, dupomordy!- zawołał. Bestia zareagowała rykiem.
W sumie, to nie tylko rygiem. Wstrząsnął łbem i pobiegł ku Mardukowi. W biegu wystawił róg przed siebie. Rycerz z początku chciał zablokować cios tarczą, ale szybko zrezygnował z tego pomysłu. Odrzucił tarczę na ziemię i odpiął opończę. Szkoda że nie była czerwona.
-Torro!- zawołał machając płachtą.
Nagle uchylił się zgrabnie, machając peleryną przed pyskiem demona, ten na szczęście nie uszkodził jej. Bestia zwiększyła odległość między nimi o 11 metrów i znów wybiegła, szarżując rogiem. Rycerz powtórzył manewr. Ledwo mu wyszło. Zmęczenie brało górę.
Spodziewał się kolejnej szarży. Nie nastąpiła, zamiast tego rycerz został staranowany ramieniem. Nie zmiażdżony ale powalony na ziemię. Broń wypadła mu z ręki. Opończa została w jego ręku, brudna.
Demon zaryczał i uniósł broń by zadać ostateczny cios. Rycerz dobył z pasa na kirysie runy. Wyciągnął obie ręce przed siebie.
-Aresh!- krzyknął, uwalniając stalagmity w wolnej ręce. Poleciały one w stronę demona, przebijając go niczym szaszłyk. Demon upadł, zaś rycerz się podniósł się. Schował runę i poszedł w kierunku swej broni.
Zaatakował kolejny demon. Rycerz uchylił się, kucając, dobył sztyletu i wbił go w nogę demona, ból był tak wielki że upuścił broń. Wtedy to rycerz dobył młota i skatował pysk bestii uderzając naprzemian od prawej i lewej. Zęby w drzazgi, tak jak twarz. Rycerz schował broń i znowu udał się w kierunku miecza.
Nie było wytchnienia. Kolejny demon zaatakował, szarżą. Znowu.
Kurwa mać... Rycerz odskoczył w bok, niezdarnie. Bestia szybko wyhamowała, zaś rycerz dobył kolejnej runy. Ogrzy demon próbował ciąć toporem, od góry.
-Anoshu!- krzyknął uwalniając z dłoni lodowaty podmuch który skuł bestię w bryłę lodu. Bryła ta sama się zawaliła pod swoim ciężarem.
Wytchnienia dalej ni śladu. Kolejny ogrzy demon napatoczył się. Tnąc zamaszyście po skosie. Rycerz uchylił się i zranił bestię szybko dobytym srebrnym sztyletem, pod pachą. Równocześnie szybko ją schował i dobył ostatniej runy. Wyciągnął obie ręce przed siebie, z czego tą wolną tuż przed twarzą bestii.
-Heshar!- zainkantował. Z jego ręki, tej wolnej wystawionej tuż przed pyskiem bestii wystrzelił ognisty podmuch. Paląc skórę, włosy i mięśnie. Została goła, czarna od popiołu czaszka. Demon upadł, wyzwalając ostry swąd spalenizny.
Szarżował już następny, ale Marduke doskoczył do broni. Odbił cios wymierzony w jego głowę, uchylił się od ciosy w ramię, odgórnego i ciął demona pod żebrami. Ten raniony śmiercionośnym dla niego metalem złapał się za bok, rycerz wykorzystał to i w szybkim piruecie znalazł się za przeciwnikiem. Przebił go na wylot Spowiednikiem, aż po rękojeść, przeszywając serce. Kopnął demona, a ten zsunął się z ostrza, prosto na brudną i zakrwawioną ziemię. Rycerz w miarę spokojnie podpiął brudną opończę oraz podniósł tarczę.
Dołączył do reszty towarzyszy, tak samo zmęczonych. Razem z nimi kontynuował rzeź.
5881x
http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Ogrzy_demonNasi:
1000 Kunan (-Vargas, -Vashir)
954 Bractwo ÂŚwitu
21 Bękarty Rashera
0 Ochotnicy
3x Magowie