Mężczyzna wszedł do jednego z boksów gdyż już po wejściu do stajni dojrzał swego konia który zainteresowany tajemniczą postacią dumnie uniósł głowe ponad drewniane ścianki odgradzające go od innych.
Podszedł do niego i pogładził go po jego ciemnej niczym węgiel grzywie, do ust włożył mu kostkę cukru - jego przysmak - i poklepał go delikatnie po głowie.
- Ciii... Cichutko Issei. - wyszeptał spoglądając koniowi w jego błękitne oczy.
Zwierze chyba zrozumiało.
Krasnolud złapał za lejce i wyprowadził zwierze z budynku, wprost na ulice.
Będąc na zewnątrz, wskoczył na grzbiet swego wierzchowca, poprawił wiązanie arafatki by wciąż zasłaniała mu twarz aż do oczu, kaptur również poprawił.
Smagnął zwierze lejcami i popędził w strone bramy, w kierunku K'efir.