- Melkiorze. Nie wiem czemu ale oni mnie nie przerażają, są jak komary, wystarczy raz porządnie trzasnąć by zabić takiego krwiopijce. - tutaj zademontrował na swej szyi jak szybkim ciosem z wewnętrznej strony dłoni "ubija komara". Uśmiechnął się szeroko i wziął łyka piwka, złocistego, pysznego, z kremową pianką. Krasnolud jak każdy lubiał piwo, zwłaszcza takie schłodzone pite latem na wsi wsród swoich ziomków.
- Planujecie postawić jakąś warte w nocy czy coś? Niby nie jestem taktykiem i planowanie idzie mi średnio ale no nie moge jak widze gdy twoi ludzie wydają się tacy nieobecni. To źle wróży a jeszcze te wasze mroczne myśli..
Ukroił duży kawałek mięsiwa z prosiaka, nabił na widelec i włożył do ust. Jedzenie szybko znikało.