Dhampir jechał za Gunsesem i resztą kompani. Słońce już świtało zaczynając poranek a towarzystwo jechało przez gęsty las mijając drzewa w spokoju bez jakiegokolwiek poczucia zagrożenia! W lesie słychać było dźwięk śpiewających ptaków, być może pieśń była o miłości albo i nie, ale najważniejsze było to, że fajnie się przy takim akompaniamencie jechało! Silva kołysał się na boki nie dlatego, że koń zarzucał lecz w rytm śpiewu. Właśnie przez to słuchanie oberwał kilka razy gałęzią, ale i tak nie narzekał a jedynie lekko skrzywił twarz. Długowieczny w dobrym nastroju jadący śladami towarzyszy wylądował na trakcie! ÂŚcieżka była może i szeroka oraz często uczęszczana, ale to było nadzwyczaj dawno! Wszędzie walały się pnącza, krzaki, wysokie trawy to raczej przypominało przejazd i marsz, przez dżungle na Chatal aniżeli normalna droga w zdrowym kraju! Jednak starał się jechać dalej i na tyle wszystko starał się omijać, coby koń sobie krzywdy nie zrobił! Spokojna przejażdżka nie trwała długo, gdyż zagłębiając się dalej w trakt wszyscy bez wyjątku zostali ostrzelani, przez niewidocznych przeciwników! Kilka strzał wylądowało tuż obok konia dhampira, co lekko ogiera spłoszyło i postawiło na dwa kopyta, ale szybka interwencja długowiecznego polegająca na dotknięciu jego pyska i powiedzeniu paru cichych słów uspokoiła konia, który sam przyglądał się całemu otoczeniu nie wiedząc, co wydarzy się za chwilę.
Na szczęście to były strzały ostrzegawcze.
Pomyślał sobie, ale po chwili krasnoludzka porywczość Yarpena dała, o sobie znać i jak nie dupło kiedy oddał strzał ze swej flinty w nieokreślonym kierunku. Wystrzał z muszkietu przeszył cały las, być może raniąc strzelających albo i nie! Jednak fakt był, że na ogień towarzysze odpowiedzieli tym samym! Mogło to skutkować ponownym tym razem celnym ostrzałem z ich strony, wszak nie było ich widać pośród tej gęstwiny! Silavster miał nadzieję, że towarzysze spotkali driady albo centaury! Zawsze chciał spotkać te istoty i z nimi porozmawiać, ale dobrze wiedział, że kontakt może być utrudniony, bo istoty dobrze się kamuflowały a poza tym trzymały się raczej na uboczu nie kontaktując się z nikim, poza ich środowiska!. Dlatego również sobie pomyślał, o tym całym zajściu, nie prowokując nikogo.
Brodaczu mam nadzieję, że nie sprowadziłeś na nas śmierci!
Następnie dhampir zaczął się rozglądać starając się dostrzec strzelców w gęstwinie jednocześnie modląc się o szczęśliwe zakończenie tej złej sytuacji.
Pani, daj nam przeżyć to byśmy mogli nadal tobie służyć! Mamy tutaj wszyscy wiele do zrobienia. Dlatego proszę, Cię o akt łaski i uratowanie nas z opresji.
W końcu dla swojej pewności zbliżył jedną z dłoni na rękojeść miecza, tak w razie większego niebezpieczeństwa.