Narrator: Tak wiec po szczerych rozmowach nasi dzielni, zauroczeni soba bohaterowie wedrowali drozka wsrod chmielowych pol. Wokol nich wznosily sie wysoko siegajace rosliny, zwienczone malymi szyszeczkami. Bylo naprawde klimatycznie, pieknie, te pola mialy swoj urok.
Przepraszamy, ale nie możesz zobaczyć ukrytej zawartości. Musisz się zalogować, aby zobaczyć tę zawartość.
Slonce leniwie niczym slimak snulo sie po niebosklonie, chmury na blekicie nieba przybieraly roznorakie ksztalty i przemieszczaly sie szybko smagane podmuchami wiatru, na horyzoncie widac bylo ogromny rozsiagajacy sie do oporu las mieszany. Pod lasem stal maly drewniany domek. Widac bylo ze zaczyna obrastac mchem, drzewa wokol niego byly takie ponure. Bynajmniej nasi bohaterowie jeszcze go nie widza. Szli trwajac z soba, otaczala ich cisza, kontemplujac siebie nawzajem poprzez odizolowanie sie od swiata realnego. Maurenka byla bardzo energiczna, bawila sie z wilkiem, rzucala mu rozne przedmioty ktore on przynosil, glaskala go. Silion za to szedl przed siebie patrzac sie w dal, jego wzrok byl nieobecny, cialo szlo przed siebie, duch byl gdzies indziej. Nasz krasnolud z marsowa mina rozmyslal, o czym? Tylko on to wie.
//Klimatyczna sciezka dzwiekowa:
Silion: Krasnolud szedl przed siebie, calkiem sie wylaczyl, nic sie dla niego nie liczylo. Jego wzrok byl nieobecny, a duch odlecial do swiata rozmyslan.
Byc albo nie byc, zyc albo nie zyc? Jakie to wszystko jest do dupy. Samotnosc ktora jest drugim mym cieniem wkoncu mnie dopadnie. Bo dla kogoz pracowac, dla kogoz sie tak trudzic? Praca, polityka, obowiazki, kruki, wyprawy. Gdzie tu miejsce na rodzine? W zasadzie miejsca jest duzo. Ale ukochanej brak. Innosie, wesprzyj mnie abym na starosc nie zostal sam z reka na butli. Abym nie skonczyl jako wyrzutek spoleczny, ja teraz wielki pan Atusel, lord elekt w przyszlosci nedzny krasnolud z rynsztoka. - wpatrzyl sie w ziemie, jakby chcial uciec przed swym wlasnym wzrokiem.