Krasnolud otoczyl ja ramieniem. - Ja mialem podobnie choc nie tak tragicznie. - westchnal. - Dluga historia... - zaczaj bajac. Wychowywałem się w górach Qaven, górskie powietrze i trudne warunki towarzyszyły mi codziennie, ciężkie treningi i hart ducha to bliskie mi rzeczy. Przez wiele lat ja i moi kumple wiedliśmy żywot najemników, nie przepuściliśmy żadnym zleceniom oraz żadnej butli trunku. Jednak życie najemnika nie jest proste i nikt nie mówił że będzie. Niestety pewnego dnia który puźniej okazał się tragiczny w skutkach otrzymaliśmy zlecenie aby przeprowadzić elfią karawane przez nieznane nam góry, krasnolud jak to krasnolud w górach czuje się panem, do tego chłopaki jeszcze popili gorzałki. Na wąskim trakcie zaskoczyło nas kilka pełzaczy tak z 6 sztuk a nas było 4 nie liczac elfa na karawanie, mieliśmy małe szanse lecz dzielnie postanowiliśmy stawić czoła bestią. Chłopaki walczyli jak lwy pomimo wypitej dużej ilości alkoholu, ja sam ubiłem 3 potwory. Z tej walki wyszliśmy zwyciesko... no nie do końca, mianowicie tego samego dnia od odniesionych ran zmarło dwoje z mych towarzyszy, karawana zostala odeskortowana bezpiecznie a ja i ostatni zywy kumpel postanowiliśmy się rozstać i zmienić swe życia. Tak oto trafiłem do sławetnej karczmy gdzie popijając trunek dowiedziałem się o portalu prowadzącym na wyspę Valfden. - po calym wywodzie lekko sie zasmucil a wzrok wrocil do tamtych wydarzen. - Od tego czasu, twardo stapam po ziemi i troszcze sie o bliskie mi osoby. - przyciagnal maurenke do siebie.
Przebyliscie dobry kawalek drogi, ale Chmielowa wciaz ani widu ani slychu. Opowiesc krasnoluda troche trwala.
//13:15