Dhampirowi pomimo dobrej sprawności fizycznej i widzeniu w ciemności droga zeszła niebywale długo, ale za nic nie mógł stwierdzić, co było przyczyną jego długiej wędrówki być, może za bardzo zasłuchał się w odgłosy lasu w każdym bądź razie dotarł na miejsce obozu gdzie stawiając pierwsze kroki zauważył, że doszło do krwawej potyczki z udziałem wilków i wagrów. Jednak widząc, po twarzach towarzyszy spokój i opanowanie mógł stwierdzić, że nikt nie został ranny i dobrze, bo dzięki temu będą mogli kontynuować podróż do Pani z Jeziora. Do Silvastera dotarły również jęczenia orka, który nad wyraz wyglądał na zmęczonego, ale dhampir odpowiedział. - Jestem i mam coś czym możemy się najeść. Dorwałem małe stadko kretoszczurów a po uporaniu się z nimi zdobyłem sześć udek, no może kretoszczury nie wyglądają ładnie, a to mięso jest pełne tłuszczu, ale czego można oczekiwać skoro zima zawita do nas za chwilę. Trzeba się cieszyć tym, co nam natura dała i nie wybrzydzać zwłaszcza, że przed chwilą walczyliście i na szczęście odbyło się bez rannych. Opisał swoje spostrzeżenia na temat mięsa i tego, co ujrzał by następnie podejść do ogniska i nadziać każde udo na patyk i zawiesić je nad ogniskiem. Mięso zaczęło powoli skwierczeć gdy krople tłuszczu wpadały do ognia. Teraz dhampir sobie usiadł i czekał na usmażenie mięsa.