Ostatnia myśl przed uderzeniem w głowę, która nawiedziła Lucasa, mówiła, że przecież mógł użyć przemieszczenia albo telekinezy. Ale cóż, stres, zaskoczenie i można zapomnieć. Tak więc dostał w łeb od babci. Kilka razy nawet, gdyż ta nie była pewna, czy jeden cios wystarczy. W końcu jednak rycerz stracił świadomość.
Obudził się jakiś czas później. Nie wiedział ile dokładnie minęło. Bolała go głowa, a w ustach czuł dziwaczny posmak. Zapewne pozostałość trucizny. Obudził się i stwierdził, że może już się poruszać, więc chyba "stracił" kilka godzin. Przez ten czas jego organizm poradził sobie z trucizną. Stwierdził, że znajduje się w piwnicy. Tak to wyglądało. Klepisko z ziemi, drewniane ściany, malutnie szczeliny przy suficie w roli okien. Zresztą widział przez nie ziemię, przez co mógł stwierdzić iż jest pod nią. Były tam też schody i klapa w suficie. Zapewne wyjście. Klapa była zamknięta, ale na pewno dałoby się coś wymyślić. Jednak to nie zamknięcie było najbardziej niepokojące. W piwnicy było bowiem jeszcze coś. Ciała. Ludzkie ciała. Głównie w częściach. Wisiały na hakach pod sufitem. Były porozcinane, tu ręką, tam nogą, a gdzie indziej korpus. Jednak można było na oko stwierdzić, że należały do trzech ludzi. Były to ciała tylko ludzi, Lucas nie dostrzegł innego "mięsa". Aż strach pomyśleć z czego był zrobiony gulasz. Jednak w tej chwili ważniejsze było wydostanie się. Rycerz był w swojej zbroi, zapewne babcia nie wiedziała jak ją zdjąć. Ale nie miał przy sobie broni. Pozostawała magia.