Drago objął dziewczynę i też się do niej przysunął. Istotnie tak było łatwiej zmieścić się na łóżku. Z drugiej strony mogli zsunąć dwa łóżka razem, ale teraz wampir nie miał ochoty wstawać. Też był zmęczony. Najpierw nocne czuwanie, potem podróż i walki, które nie były wcale takie łatwe. Mogło to zmęczyć nawet mutanta.
- Miłych snów - szepnął jeszcze w ucho kobiety i zamknął oczy, starając się, aby nie mieć jej włosów na twarzy. Nagle przypomniał sobie jednak, że musi wstać. To był jak kubeł silniej wody, wylany prosto na jego głowę. Przecież nie zabezpieczył drzwi przed ewentualnym wtargnięciem intruzów. A kto wie, co chodzi po głowach tych elfów. Niby niegroźni, ale cholera wie. Uznał jednak, że zrobi to za chwilę. Przyjemnie się leżało. ÂŁóżko było wygodne, kołdra ciepła i miękka, a Oczko ładnie pachniała tym ziołowym mydłem. Za chwilę.
Chwilę po tym drzwi otworzyły się, tak jak podejrzewał Drago. Do pokoju weszły trzy istoty. Marchewka z nogami, duży kurczak i jakiś kamerdyner z arystokratycznego dworu. Niósł on tacę z lampkami wina. Całą trójka usiadła przy eleganckim stoliku, który pojawił się w pokoju i zaczęła pić wino. Jednak stolik chwiał się, co utrudniało im stawianie lampek na nim. Chwiał się ponieważ unosił się na wodzie. Podobnie jak łóżko. Wszyscy płynępo na środku oceanu, a otaczała ich mgła. Ta Mgła. Nad nimi latały i walczyły dwa smoki. Z wody zaś wynurzyły się macki wielkiej kałamarnicy. Macki te opadły na twarz Draga, chcąc go zadusić.
Drago zbudził się. W pierwszej chwili nie wiedział co się stało. Potem zdał sobie sprawę, że owe "macki" że snu, to włosy Czterdzieści Cztery. Miał je tuż przy twarzy. Przesunął się lekko i teraz już było mu wygodniej. Znów pomyślał o drzwiach, ale nie ruszył się. Opadł w odmęty snu. Dziwnie się stało w nocy, ale zmęczony był.
Wampir poczuł wiatr we włosach. Lub raczej w sierści, bo to chyba mają nietoperze. A był właśnie nietoperzem wielkim nietoperzem. Leciał nad Valfden, zaś na jego grzbiecie siedziała Oczko i Visenya, plotkując o Evening. Wszak tyle o niej pisano ostatnio w gazetach. Drago leciał w stronę gór. Pod nim przemykały łąki, lasy i martwe kucyki. Leciał szybko, prawie nie machając skrzydłami. Nagle okazało się, że wcale nie ma skrzydeł, tylko kawałki sera. Zaczął spadać. Krzyk przerażenia Oczka i Visenyi obudził go.
Okazało się, że nikt nie krzyczał. Przyśniło mu się to. Coś tej nocy miał dziwaczne sny. To pewnie przez dziwne otoczenie dworu. Poprawił nieco dłoń na brzuchu dziewczyny i zamknął oczy. I zasnął.
ÂŚnił później o wielu rzeczach. Przewijały się wspomnienia walk i przygód. Romansów i tragedii. Marzeń i myśli. Wszystko było wymieszane i bez większego sensu. Ciężko byłoby to nawet zapisać. Wampir śnił snem nieśmiertelnego. Mutant śnił snem przeklętego. I nic później z tych snów nie potrafiłby sobie przypomnieć.