Na szczęście droga do samej stolicy przebiegła spokojnie, nie działo się nic niespodziewanego, no może poza rozpadającym się wozem, chodziarz to była darmocha, więc można było się tego spodziewać. Do tego jeszcze w drodze było od cholery dziur i Szeklan rozlewał miód, ale krasnolud nie chciał mu wypominać takich rzeczy. Na trakcie co jakiś czas trzeba było wymijać jakieś wozy, co jakiś czas wyprzedzał jakiś debil na rumaku, generalnie standard, a przed konia nie wybiegł nawet żaden jeleń czy wilk. W ten oto sposób całej kompanii udało się dotrzeć do stolicy. Teraz należało odbić w stronę Ekkerund i zacząć się rozglądać za wcześniej wspomnianą karczmą. W momencie, gdy krasnolud już miał budzić znajomych, Thoran go ubiegł i zaproponował zamianę miejscami.
- A chcesz to siadyj! Ino nie pij wincyj! - krasnolud zatrzymał wóz i wyciągnął lejce w stronę człowieka.