- Jak to jakie koty. Nie słyszał pan wieści zza morza ? O całej ekspedycji ratunkowej ? Panie ja wszystko opowiem, ale co będziemy tak gadać o suchym pysku i pustych brzuchach, a opowieść zaprawdę niesamowita. - usiadłem sobie na ławeczce obok sołtysa i zacząłem streszczać mu wydarzenia z ostatnich kilku dni.
- Jak już powiedziałem w ostatnim czasie pojawiły się pogłoski o tym jakoby nieopodal Valfden istnieje wyspa zamieszkiwana przez nieznaną nam rasę. Mianowicie panie sołtysie drogi żyją tam koty ! Ha, ale nie byle jakie chodzą na dwóch łapach gadają i w ogółe. Wiem bo tam byłem i widziałem. Co się pan tak patrzysz ? - zapytałem sołtysa, który chyba nie dowierzał moim słowom.
- Na czym to ja skończyłem....aaaaa...hrabia Tacticus zebrał wszystkich odważnych i chętnych do walki wojowników, albowiem musisz wiedzieć zacny panie, że kunanie bo tak zwie się ich rasa miała zatarg z demonami, które to nękały ich od lat i krwawe boje z nimi toczyły. Jak już wspomniałem Hrabia zebrał wielu wojowników w tym nasz oddział znaczy się Bękarty i popłynęliśmy na wyspę Zuesh, aby dopomóc ciemiężonemu przez lata kotoludowi. A tam mówię demon na demonie co jeden to większy i groźniejszy. Jednak dzięki niezwykłej woli walki, a także umiejętnościom ludzi walczących oraz sztabu udało się wyswobodzić wyspę z rąk potworów z Otchłani.
- Co pan powiesz na takie wieści ze świata wielkiego. Historia wręcz niesłychana, co tu dużo mówić. To jak panie ile jeszcze do tej chabety trzeba dorzucić ? - zapytałem po czym dodałem po chwili namysłu.
- I jak byłoby można jakiś mały no może nie mały, ale nieduży antałek miodeczku dla dzielnych wojowników.