Jego dystans do pierwszego jeźdźca zmalał, co dało mu iskierkę małej nadziei. Wciąż była szansą, że pokona tego jednego, małego, zawszonego gnoja. ÂŁzy napłynęły mu do oczu, mrugnął..
..uderzono go potężnym kijiem, prost w twarz, co młodego Kruka powaliło na ziemie
- Myślisz że wiesz co to walka? Myślisz, że wiesz, co znaczy być wytrwałym? Co to znaczy poświęcenie?! - ktoś mu ryknął, potem znów zdzielił po łbie - Chuja wiesz, czarnuchu... Musisz być gotów na wszelki wysiłek, jeśli chcesz coś osiągnąć na tej zawszonej wyspie, a nie zrobisz tego, jeśli będziesz się mazgaił...
Człek ponów zamachnął się, by uderzyć, lecz tym razem cios został zablokowany.
- Czarnuchu?! Ja mam się poddać?! - jeden cios, drugi, trzeci, czwarty, dziesiąty. Nakładał go po ryjcu jak mógł, co rusz zadając coraz to gorsze ciosy. Gdy padł, dopiero wtedy przestał bić... - Czarny to czarny, nie podda się byle gównie...
Otworzył oko, "zamykając" kurek łez, otrzepując głowę i spoglądając przed siebie. Stare wspomnienia wróciły, nie zamierzał się poddać. Uderzył mocno piętami w bok konia, dziko się uśmiechając i popędzając konia.