No tak, Eric zapomniał sprawdzić zegarek. Głupi on! No ale jakie to miało teraz znaczenie? Stał w progu kajuty kapitańskiej i doznawał prywatnego wniebowstąpienia. Krok dzielił go od przełamania nagłego onieśmielenia, które wywołała w nim ta niespodziewana (no nie, przyznaj się zboczuszku, od momentu, w którym zobaczyłeś ją na pokładzie wyobrażałeś sobie ten moment) scena. Dla rozpaczliwych komend i przestróg wewnętrznego głosu miał tylko chłodne spojrzenie specjalisty i trzy krótkie słowa o ołowianym ciężarze - <zostaw.to.mnie>. Wiadomość nie pozostawiała żadnych złudzeń. Wiążąca kończyny bariera została przełamana jednym, pewnym krokiem. Po nim nastąpiły dwa kolejne i trzaśnięcie zamykanych drzwi. Niesiony magią chwili położył kolano w miękkiej pościeli i przyparł Elis ciężarem swego ciała do materacu, składając na jej usta namiętny pocałunek. Jako że z czterech kończyn tylko trzy miał jako tako smagłe (z wiadomych powodów, które grzech przytaczać w romantycznych scenach łóżkowych), wybrał z nich prawą dłoń i zanurzył ją delikatnie pod koszulę nocną Elis. Gibkie palce weszły do akcji w zmysłowej pieszczocie, dołączyła do nich piątka z drugiej dłoni, która zanurzyła się w aksamitnie miękkich włosach kobiety. Słyszał jej płytki, przyspieszony oddech, kiedy ich usta się rozłączyły, widział w półmroku jej rozszerzone z podniecenia powieki, czuł drżące od delikatnych pieszczot ciało. Przez krótki moment patrzyła w jego oczy, jego kolano akurat wsunęło się wówczas w wygodne miejsce między jej nogami. Nagle wierzgnęła i obaliła go z siebie, by momentalnie naprzeć nań z góry. Miała tę dominującą osobowość. Namiętnie całując, rozpinała po kolei guziki jego koszuli. Eric pozwolił się jej rozebrać, przyjmując na twarz pocałunki i pieszcząc jej twarz. Kiedy skończyła, usiadł, złapał jej koszulę nocną i ściągnął ją przez głowę, uwalniając z bawełnianych okowów jej jędrne, nabrzmiałe piersi. Znów poczuł ten samczy zew i przyparł ją do miękkiej pościeli o słodkim zapachu, złożył na jej usta ciepły pocałunek. Przez moment wili się w swoich objęciach, próbując zdobyć przewagę jedno nad drugim. Wijąc się w swoim wygodnym gniazdku przypominali walczące ze sobą lwiątka, oboje wszak mieli pragnienia równie ogniste co temperament. Stłumione jęki przeszywały ciszę nocy, ale Eric wcale nie myślał już o biednym Gibbsie, który ślepotę nadrabiał znakomitym słuchem, nie, on był hipnotycznie skupiony na spełnieniu pragnień kobiety, z którą tarzał się w fałdach pościeli, mokrej już od ich potu. Elis rozpalała w nim żądze, których nie potrafiła spełnić żadna z jego dotychczasowych partnerek. ÂŚciągnął spodnie i kompletnie nagi pieścił jej cudownie miękkie piersi. Jęknęła cicho, gdy jego dłoń dosięgnęła jej łona. Już dłużej się nie opierała, chciała, żeby to zrobił teraz, czuł to. Wszedł w nią mocno i wtulił jej twarz w swoją pierś, jęknęła namiętnie, a jej paznokcie wbiły się w prześcieradło, robiąc w materacu delikatne wgłębienia. Zdyszany rytmicznie uderzał o jej łono, ale to jej nie wystarczało, zrzuciła go z siebie i usiadła na nim okrakiem. Była jak piratka w pełnej krasie, gdy ujeżdżała go, aż pomyślał, że zemdleje z rozkoszy. Jej jęki wypełniały jego uszy, kiedy Gibbs z zakłopotaniem dłubał w nosie. Nie mógł jednak jeszcze skończyć, tym razem to on ją przyparł, nie opierała mu się. Ich oddechy jeszcze bardziej przyspieszyły, w tej kakofonii dźwięków nie istniało nic więcej; tylko ona i on, jej palce pozostawiające na jego plecach krwawe pręgi, gdy w niej kończył. Oboje opadli bez sił, zdyszani i zmęczeni; gdy ich spojrzenia się spotkały, ucałowała go namiętnie i wtuliła twarz w jego pierś, bez uwagi na temat jego drapiącego zarostu, tak po prostu, w ciszy, która tylko rozpalała zmysły. Objął ją ramieniem i zanurzył w twarz w jej splątanych włosach. Pozostali tak do samego ranka, choć Eric jeszcze długo po tym nie mógł zasnąć. Gładząc jej delikatne ramiona rozmyślał o tym, w jakich dziwnych okolicznościach zeszły się ich ścieżki.