Funeris nawet dobrze nie odetchnął, patrząc jak bezwładne ciało diablicy opada na kamienną posadzkę tejże jaskini. Wredna baba denerwowała go niemiłosiernie, strzelając w nich kulami ognistymi jakby to były kamyki wyrzucane z procy. Teraz, gdy jej mózg rozprysnął się na boki, a ciało zamieniło się jedynie w kupę mięsa z otchłani, mógł wreszcie zerknąć na przyjaciela. Lucas unikał jej czarów jak tylko mógł, nie mając nawet sposobności by się do suki zbliżyć. Funeris dziękował w duchu Zartatowi, że pozwolił na to, by jego wierny sługa i rycerz przetrwał jeszcze ten kawałek czasu. Podszedł szybko do mężczyzny leżącego właśnie na ziemi i podał mu dłoń, by ten mógł wstać. Klepnął go w ramię i odwrócił się w stronę behemota.
Wielka bestia dostała właśnie po nogach tornadem, które zawierało w sobie Patricię. Kobieta niemalże przeorała te wielkie słupy, które podtrzymywały demona w pionie. Ten runął ciężko i z wyraźnym wstrząsem podłoża na ziemię, lądując na jednym kolanie. Poeta widział dokładnie, jak członkowie Rigor Mortis, którzy kręcili się wokół, dopadają jego ciało i ruszają do ataku. Jeden zaatakował nogę, drugi wdrapywał się na plecy. Tylko nie plecy, wyrwało mu się w myślach, pamiętając wcześniejszą potyczkę z behemotem, jeszcze w tamtej wieży. Spostrzegł jednak w tym szansę dla siebie. Bestia atakowana z kilku stron, z pogruchotanymi nogami i ostrzem, które zaraz miało zatopić się w jego plecach, powinna nie być w stanie zauważyć kolejnego przeciwnika, który wskoczyłby jej na plecy. A jedynie szybka i sprawna akcja mogła przynieść sukces. Nie czekając wiele ani chwili dłużej, paladyn przemieścił się tuż za głowę demona, na jego plecy. Wiedział, że w razie czego zdąży znowu wykonać ten magiczny skok w przestrzeni, uciekając spod przygniatającego manewru. Behemot na szczęście miał zajęte ręce, gdyż się nimi podpierał o posadzkę. Wstać też pewnie nie wstanie, bo i nogi miał właśnie atakowane. Wznoszony do góry kiścień zalśnił w blasku kuli światła, która unosiła się nad głową szlachcica, który jeszcze nawet nie wie, że w stolicy został ogłoszony baronem. ÂŚwieżo upieczony pan dystryktu Kadev z zabójczą siłą spuścił oręż na łeb demona, chcąc w miarę szybko zakończyć jego żywot na tym łez padole. Stanął solidnie między jego barkami, łapiąc równowagę. Musiało się udać...