- Pamiętasz słowa druida? Ja do tego ręki nie przyłożę - powiedział cicho, a słowa odbiły się echem po lesie. Niemal niezauważalnie drgająca grdyka mogła wprawionemu obserwatorowi dać solidne świadectwo o jego obecnym stanie emocjonalnym. Groza powoli rozlewała się po jego twarzy, jak woda zalewająca pagórkowatą dolinę, najpierw zajmowała wgłębienia, a potem wspinała się coraz wyżej. Nie dało się ukryć, że w tym wszechogarniającym mroku kryło się coś złowieszczego. Miało się wrażenie, że zza pnia najbliższego drzewa wyłoni się coś niewypowiedzianie złego, co wprawi wszystkich w szaleństwo. Eric i tak był już rozchwiany emocjonalnie, za każdym razem gdy zamykał powieki rysował się pod nimi obraz widzianej wcześniej bestii, jej żółtych ślepi i ohydnej paszczy. Otrząśnij się! Uniósł dłonie do twarzy i mocno uderzył się w policzki. To nieco orzeźwiło jego chylący się ku upadkowi umysł. Z nową stanowczością spoglądał wgłąb jaskini.
- Sam tu mam tak stać? - mruknął. - Myślałem, że mamy wspólny cel... - zdecydował się zagrać na ambicjach towarzyszy.