Eric był pewien, że źle się to dla niego skończy. Może niepotrzebnie okazywał taką brawurę? Teraz jednak, kiedy już wypowiedział tamte słowa, nie mógł ot tak zrezygnować. Wyszedłby na tchórza i asekuranta. W środku panowała nieprzenikniona ciemność. Liczył na to, że zajrzy tylko na moment, a gdy usłyszy coś podejrzanego, wyfrunie stamtąd jak strzała.
- Dobra - przełknął ślinę. - Wchodzę - zastygł na chwilę, zamrugał powiekami, jakby nie był pewny tego, co robi i powoli zanurzył się w ciemniejącym otworze. Stąpał powoli, uważał by się nie poślizgnąć i nie robić zbytniego hałasu. Wszystkie zmysły miał w wyostrzonej gotowości. Słyszał przyspieszone bicie swojego serca. Wślizgnął się może na 2 lub 3 metry w głąb jaskini i nasłuchiwał.