W ładowni okrętowej znajdowało się kilkanaście skrzyń wypełnionych suszonym mięsem, cebulą i ziemniakami, które najwidoczniej stanowiły podstawę pożywienia morskich bandytów. Prócz nich załoga odnalazła tam kilka szpargałów prawdopodobnie z okradzionego wcześniej okrętu wśród których znalazła się między innymi lutnia, którą ktoś zabrał chyba tak dla zabawy. Poza nią 10m2 skóry sambira i kilka innych nikomu niepotrzebnych gratów, jak stołki, krzesła, puste flakony i inne pierdoły, których nie opłacało się brać na okręt.
W kajucie kapitańskiej Nathaniel nie znalazł niczego ciekawego. Nie było tam tajemnej skrytki z kluczem i mapą, ani szkatuły pełnej monet. Cały majątek kapitana stanowiło 100 grzywien, które znalazł przy nim Aragorn.
Mężczyźni weszli do kajuty będącej własnością kapitana.
- Usiądź. - powiedział krótko wskazując na krzesło.
- Proganie. - zaczął zawieszając na chwilę głos.
- Wiem, że ta wyprawa jest dla Ciebie czymś całkowicie nowym i zapewne również czymś niezwykle trudnym. Doświadczamy tu nie tylko żywiołów, ale i śmierci, która w Twoich oczach jest zapewne bezsensowna. Mogę zapewnić Cię jednak, że tak nie jest. Musimy walczyć, musimy dbać o bezpieczeństwo tych wód. Jeśli odpuścimy i damy im pole, oni to wykorzystają i Valfden otrzyma kolejny cios. Od takich szumowin, z którymi tyko my możemy walczyć. Zdaję sobie sprawę z tego, że jest to dla Ciebie ciężkie, dlatego nie wymagam od Ciebie bycia największym rębajło na okręcie, ale filarem spokoju i pewności. Takim duchowym kapitanem, który nie pozwoli załamać się załodze, ani stać się bezpłciowym narybkiem lękającym się wszystkiego. Dlatego... - wstał ze swojego miejsca
- Gratuluję i dziękuję Ci za służbę. Mam nadzieję, że ten bojowy chrzest sprawi, że wyjdziesz na ląd jako osoba silna i zdecydowana. Nie działaj pochopnie, nie dawaj też na siebie wpływać, ale nie rezygnuj z załogi. Bo to teraz Twoja morska rodzina.