Noc, podczas której było dane mu służyć była dosyć wietrzna. Chłodny południowy wiatr mknął przez niezliczone mile bezmiaru oceanicznego wzbudzając wielkie fale, które co raz obmywały pianą główny dek ÂŁowcy. Targane porywistym wichrem żagle złowieszczo łopotały prawie zrywając się z rej, gdy kolejne podmuchy wiatru zasysały je jak gdyby w nienawistnym pragnieniu wyswobodzenia ich spod jarzma okrętu i posłania wolnymi w szeroki świat. Gdzieś w oddali mruknęły ledwo słyszalne nawet dla wampira odgłosy gromów, a wyczulone oczy Pana Nocy dostrzegły lekkie refleksy świetlne zwiastujące nic innego jak odległe błyski piorunów. Niebo powoli zasnuwało się coraz gęstszymi obłokami i chmurami sukcesywnie zasłaniając większe i większe ilości gwiazd... Chociaż księżyce jasno świeciły to dzisiejsza noc zmian pór roku miała o sobie wyraźnie dać znać. Nie mniej zmiany miały nastąpić dopiero kiedyś... a może nawet i nigdy?
Mimo panującej w tej chwili pozornej ciszy, uszy Gunsesa wychwyciły również inne dźwięki. Znajdująca się na dziobie niewielka bosmańska kajuta dudniła chrapaniem iście smoczego lokatora - czarnego dracona. Jego donośne ryki i jednoczesne ciche pomrukiwanie przez sen bezsprzeczne dominowały wśród jakichkolwiek form "żywych" dźwięków. Tuż pod nimi niezbyt dokładnie określone namiastki słów i dźwięków mówiących przez sen marynarzy, głośne oddechy jak i ciche pomruki dochodziły znikąd indziej jak kubryku. Były też inne, dużo cichsze dźwięki. Tupot małych łapek i zabójcza bieganina szczurów na najniższym z pokładów gdzie składowane było drewno i balast, oraz ciągłe chrobotanie będące próbą przegryzienia wzmocnionej podłogi i ścian spiżarni, gdzie przechowywano zapasy.
Rufa statku również "wydawała" dźwięki. Całkowicie inne, znane chyba każdemu dźwięki.
Lekkie skrzypienie łóżka, szelest pościeli, przyspieszone oddechy i zmienne ciche szepty raz kobiety a raz mężczyzny złączonych w miłosnym uścisku wewnątrz pogrążonej w czerni nocy kajuty kapitana. Cóż, w końcu był tutaj u siebie, i nikomu nic do tego, co robił...
Piękne, na co dzień, płomiennorude włosy elfki splątane były teraz na skropionym delikatną rosą potu czole przysłaniając jedno z jej ostro zakończonych uszu. Pomimo przygryzionej lekko wargi ciche westchnienia rozkoszy coraz bardziej wzburzały jego krew, kiedy wchodził w Nią raz po raz całując jej nagą i smukłą, muśniętą promieniami słońca szyję. Pochłonięte namiętnością spojrzenia świdrowały jej ciemnobrązowe oczy starając się przeniknąć do wnętrza jej duszy, by wykraść skrywane gdzieś w głębi jej zakamarków najskrytsze pragnienia. Delikatnymi ruchami dłoni pieścił jej nabrzmiałe piersi i zesztywniałe ciemnoróżowe sutki pogrążając się w hedonistycznym transie pożądania i całkowitego posiadania tej kobiety. Nie trwało to długo, nie trwało też krótko, ot tak w sam raz. Cicho krzyknęła wbijając paznokcie w jego plecy, gdy skończył w Niej, a spazm rozkoszy przebiegł ich nagie ciała okryte tylko lekką jedwabną pościelą. Objął ją mocno i przytulił, nie musiał nic mówić, nie wymagała tego wcale. Wtulona w jego pierś zasnęła po chwili, a zaraz po tym zrobił to i on składając na dobre dzisiejszą służbę w ręce Cienia władającego nocą.
Tak… to była wietrzna, lecz wielce "niespokojna" noc.