Funeris nawet nie zwrócił uwagi na to ilu zmarłych elf przywołał z powrotem do życia, przynajmniej częściowo i chwilowo. Był strasznie przejęty widokiem ludzi, którzy otrzymali śmiertelne rany a teraz wstają i przechodzą przez próg komnaty, w której się znajdowali. Kiedyś będą o tym sztuki wystawiać, może nawet coś więcej. Ludzie będą się bali apokalipsy takich zombie...
Poeta wybiegł wreszcie zza ściany, tuż za Gornem. Ochroniarze, który - nieco zaskoczeni - wdali się w potyczkę ze swoimi własnymi kompanami, nawet nie zauważyli, jak szybko zaczęli ginąć. Nie mieli już naładowanych kusz, przewagi terenu, ani przewagi liczebnej. Teraz topnieli w oczach. I w swoich sercach.
Funeris dopadł pierwszego z lewej, który chciał zaatakować walczącego Gorna. W całym zamieszaniu, z pomocą czwórki krasnoludów, człowiek pozostał niezauważony i jak najbardziej barbarzyńskim ciosem od góry rozłupał ochroniarzowi czaszkę. Mózg rozlał się wokół, krew trysnęła, ciało opadło. Została ich siódemka, jeżeli dobrze liczył na starcie.
Następny naparł na rekruta Bractwa z dzikim wrzaskiem, lecz ten miał tarczę, którą z powodzeniem mógł się zasłonić. Posypało się kilka iskier, gdy metal spotkał metal, zatrzęsło lekko ramieniem, lecz nie wyrządziło to żadnej krzywdy zakonnikowi. Błyskawicznym ruchem lewej dłoni sięgnął do pasa po sztylet i teraz, trzymając go pewnie, uderzał tarczą w ochroniarza, który przyklejony był do ściany. Rozbił jego zastawy, odbierając siły i rozcinając twarz i wbił sztylet głęboko w krtań. Człowiek padł martwy.
6x ochroniarz