Gdy się obudziłem jeszcze przez kilka chwil miałem mały problem z otwarciem oczu. Lekko bolała mnie głowa i miałem sucho w ustach. Więcej nie piję. Okłamałem się. Zanim zdążyłem wejść w interakcję z jakąkolwiek inteligentną, żywą istotą miałem zepsuty humor. Tego dnia przywitał mnie deszcz chaotycznie dudniący w szybę mojej karczemnej sypialni i świst porywistego wiatru raczącego świat za oknem. Trzeba coś zjeść. Pomyślałem. Mimo, że ni w ząb nie chciało mi się zwlekać z posłania, podniosłem się ociężale, odziałem się szybko i niechlujnie, wzułem buty i zszedłem na dół. Przy jednym ze stołów zasiadał Aragorn z Yarpenem i radzili o czymś, o czym zapewne nie było dane mi się dowiedzieć. Nie zważając na to zamówiłem śniadanie podobne do tego, które właśnie kończył opiekun naszej drużyny, oraz piwo, w nadziei wyleczenia kaca. Czekając na zamówienie dosiadłem się do obecnych. - Dzieńdobry. Przywitałem się. - Dzisiaj wyruszamy. Może powinienem o czymś wiedzieć? Zapytałem podejrzliwie, widząc ich nietęgie miny.