Salazar ruszył bez przeszkód na swego kompana, najwyraźniej lekko go upadek ogłuszył, co też Salazar wykorzystał odbierając broń, ten miecz którym dawał sygnał do wymarszu. chwycił go i odrzucił na aprę metrów w bok, by uniknąc ewentualnego ataku. chwycił za barki Szarleja i potrząsnął.
- Szarlej kurwa co ty robisz! Mieliśmy misje do wykonania. Pamiętasz? Tyrr nas wysłał do Karczmy, piliśmy miodek, piwko, jajecznice jakąś zżarłeś nawet, a potem cie stamtąd porwano, jak poszedłem do wychodka... Chłopie w coś ty się umoczył... Jeśli zamierzasz mi towarzyszyć to dobądź broni i bij bobrów! Nie wolno nam miast niszczyć, na bogów jaki bóbr... porwali cie i wmówili coś... te ludzie mają takie podatne umysły...Mówił do niego po czym go puścił. Liczył, że się otrząśnie, otrzepie i wróci na normalne tory myśleniowe, lecz pewnym nie był tego co się tu dzieje. Zostawił więc kompana i ruszył do walki z boberami.
Sytuacja, i stanie na tyłach wroga było idealną okazją do krwawego ataku. To też jaszczur zapragnął wykorzystać. W krwisto czerwonych oczach aż błysnęła malutka iskierka, po czym rzucił się ze sztyletem na plecy bobrzyków.
Chwyciwszy pewnie sztylet pomknął na wrogów w starciu, ekipa walczących szybko malała, lecz sytuacja nie była jeszcze przesądzona, trzeba było wspomóc Renfiri Chuia i resztę tego tałatajstwa w K'efir. Myśląc o tym wykonał zamach sztyletem będąc metr od przeciwnika. Ten nie był ogłupiony sytuacją, usłyszał pędzącego na niego Salazar i wykonując obrót i przewrót z wyskoku do przodu uniknął pędzącego ostrza. Salazar wykonał tym samym piruecik odwracając się przodem do lądującego bobera.
Dobrze, kolejny zajęty, jogurty mają jednego mniej na głowie... pomyślał i bez większych ceregieli obrócił sztylet w ręce chwytając go ostrzem ku dołowi.
Przeciwnik bober również trzymał sztylet to też spotkało się dwóch krótkich. Stanęli równo na przeciw siebie w odległości 2,5 metra. Nic więcej ich nie obchodziło. Salazar przerwał ten postój rzucając się na wroga, ten odskoczył do tyłu po czym z odskoku zechciał wyprowadzić atak ostrzem w kierunku arterii jaszczura. Salazar przewidział taki obrót sprawy.
Klasyczny błąd pomyślał widząc tą akcję. Nie zwlekając zatem wykonał unik schylając się w lewo i unikając ostrza, jednocześnie schylając się wyprowadził atak od dołu w górę po boku tnąc napierśnik oraz koszulę jednocześnie zadał tez głęboką ranę ciętą po boku. nie była może groźna w postaci uszkodzeń krytycznych, lecz wywołało to ogromny bój u Bobera oraz obfite krwawienie. Salazar ten moment wykorzystał by przeskoczyć pod ramieniem rannego już agresora i stając za plecami rannego i stękającego z bólu fanatyka wbił ostrze og góry prosto w gardło fanatyka. rana była głęboka, całe ostrze się wbiło tnąc tętnicę oraz tchawicę. w wyniku tych obrażeń przeciwnik upadł na kolana i skonał. Salazar wyrwał ostrze i spojrzał w kierunku Szarleja, by upewnić się czy czasem mu nie próbuje zagrozić atakiem, jednocześnie mknąc dalej na tyłach wroga by wyczyścić atakujących...
Obrońcy: 10x
BanitaAtakujący: 12x
Bobry// Jeżeli prawie się pozabijały... zawsze musi zostać chociaż 1 jednostka...