-Oczywiście.-Jiros zszedł z konia, bez problemu podniósł jedna po drugiej wszystkie skrzynie i załadował je na wóz. Jak mawiają, stary, ale jary! Stanął prosto, założył ręce za siebie i wygiął plecy w łuk. Słychać było, jak coś mu tam jednak strzeliło...-Egzekucja, rozumiem. Bratobójstwo, prawda? Takie wieści wyjątkowo szybko się rozchodzą... W każdym razie, czas na mnie. Bywajcie dobry człowieku!-Odwrócił się, wsiadł na swojego wierzchowca i ruszył w dalszą drogę. Rozważał możliwość pojechania razem z kupcem, ale ostatecznie doszedł do wniosku że samotna podróż będzie dużo szybsza.