Zakonnik poleciał na śnieg, lecz dość szybko się otrząsnął. ÂŚciągnął tarczę, chwycił za miecz. Przeciwnicy byli uzbrojeni lepiej niż ci, których dwaj podróżnicy spotkali wcześniej. Mimo to, Aurius się nie zrażał. Ruszył na pierwszego przeciwnika, który zdążył nieco oszołomić jego towarzysza. W ruch poszły miecze. Pierwsze uderzenie zostało zablokowane przez tarcze rycerza. Kontra sługi Zartata również nie dała efektów, wybroniona puklerzem zbója. Trwała ciągła wymiana ciosów. W pewnym momencie obaj stali niemal twarzą w twarz przepychając się klingami. Wtedy zakonnik pozwolił zjechać ostrzu przeciwnika po jego mieczu, aby ta trafiła na tarczę. Gdy tak się stało, rycerz uderzył swoją osłoną w rękę przeciwnika, wyrzucając mu jednocześnie broń. To był kolejny moment, którzy został wykorzystany przez Auriusa. Zakonnik wymierzył precyzyjnie cios i odrąbał przeciwnikowi dłoń. Nord złapał się natychmiast za kikut, po czym padł na kolana. Wojownikowi Zartata nie pozostało nic innego jak szybkim zamachem stworzyć nowy uśmiech na szyi nieszczęśnika. Rycerz odwrócił się w stronę kolejnego przeciwnika. Spod zmierzwionych włosów wyzierało spojrzenie pozbawione jakiegokolwiek współczucia. Czuł, że w czasie walki otrzymał kilka płytkich ran, jednak nie przejmował się nimi. Przetarł swoją brodę i ruszył patrząc przeciwnikowi prosto w oczy.
-Czas na ciebie... - powiedział obracając mieczem w dłoni. Z ust zakonnika wydobył się wojenny ryk. Pierwsze jego uderzenie było na tyle silne, że nord próbując je sparować cofnął się w tył od impetu. Następne spadło już na puklerz. Ciosy spadały jak gromy, a wróg krył się za niewielkim puklerzem i obronnymi cięciami swojej klingi. Tarcza zakonnika również była ciągle w ruchu. Głuche uderzenia metalu wraz z szczęknięciami broni utworzyły symfonię pojedynku. W końcu nord odważył się na coś więcej. Opadł niżej po jednym z bloków i pchnął mieczem celując w okolice bioder rycerza. Aurius z trudem obniżył poziom tarczy. Udało mi się, lecz nie na tyle szybko bo uniknąć jakiś obrażeń. Odbity kątem osłony miecz nie wbił się w ciało, lecz pozostawił na nim nieprzyjemną powierzchowną ranę. Zakonnik nie bacząc na nic posłał silnego kopniaka prosto w szczękę przeciwnika. Słychać było chrupnięcie złamanej szczęki i ciało wpadające w śnieg. Aurius zbliżył się kładąc stopę na piersi norda. Przyłożył głownię miecz do jego gardła, by zaraz potem skończyć jego życie szybkim pchnięciem.
0/3