Drago, który od jakiegoś czasu był skrajnie zamyślony i miał wszystko co go otacza w głębokim poważaniu w końcu otrząsnął się z rozważań. To co ujrzał w wyobraźni każdego by wyrwało z zamyślenia. Przetarł oczy.
- Muszę przestać pic byle jaką krew... - mruknął. Po znalezieniu wioski, oraz karczmy, wampir wślizgnął się jakoby wąż do środka, wraz z kompanią. Widok wielkiej, czarnej jaszczurki,palącej ziele i grającej w karty z w miarę normalnym człowiekiem jakoś go nie zdziwił. Nie takie rzeczy się widziało. Oczywistym było, że Czarny to Aragorn. Lub raczej ktoś, kto podawał się za Aragorna. Dragosani z natury był krętaczem, szczególnie po zmartwychwstaniu, więc oceniał innych podłóg siebie. Sprowadzało się to do tego, że nie zaufał Czarnemu.
- Aragorn... - stwierdził, uśmiechając się. - To chyba niemożliwe, ale zbrzydłeś jeszcze bardziej - ocenił.