- Nie tylko żyją, a jeszcze się pieprzą jak króliki jakoweś! A dziecko ich plugawe powstaje i szpetne, jak nie przymierzając krowi placek. A zęby ma jak kciuki wielkie i krwią się żywi ludzką! Tak bynajmniej gadają u nas, to mnie wysłali, abym popytał wszystkich, żeby wiedzieć, jak ewentualnie z czymś takim walczyć... choć raczej lepiej byłoby uciec, niźli z takim diabelstwem żyć w zgodzie i sąsiedztwie. Czort wie, kiedy swojaków nie zacznie atakować? No a u nas niezbyt w tym ogarnięci, poza tym, że w serce kołek, potem spalić takiego, a kości mu połamać i miast rąk nogi wstawić, a i głowę przekręcić i zakopać głęboko bardzo, kamieniami przykryć i modlić się do bogów... tedy kumotrzy... nie wiedzielibyście, jak wyczuć, że takie się niebezpieczeństwo zbiera, jak z tego hrabi? Rad byłbym wielce, bo wiele to znaczy... - mówił z przejęciem. Miał nadzieję, że jego mowa dotrze do pustych, chłopskich łbów.