Cóż, nie wszystkie poszukiwania zawsze okazywały się owocne! W tym wypadku jednak początkowe "nieszczęście" przerodziło się w istną Opatrzność bogów, o ile coś takiego w ogóle istniało. Miast lichwiarza znaleźli bowiem Malavona, który być może przypominał swoistego nieprawego bankiera, gdyż dzierżył kilka monet. Na pierwszy rzut oka Istedd ocenił, że kwota ta nie jest w cale wielka, wręcz przeciwnie - dość mała. Być może taka, jaką otrzymywała nasza była moczymorda? Nie pytał o to.
- Widzę, żeś i ty, kompanie, spełnił swe zadanie. Dobrze tedy, skorośmy w kupie. Wszystkie sprawy tedy załatwione. Gdzie teraz się udamy? Do karczmy pani Hanki? - zapytał znacząco spoglądając na Elronda. Niechże on decyduje, w końcu jest najstarszy (z wyglądu) i dlatego właśnie jemu należał się zaszczyt prowadzenia owej kompanii wspaniałej. Poza tym Krukowi nie chciało się myśleć.