- Kapitan Francuz. Kapitan. Pójdziemy tam razem. Nie ufam wam. Wlazić.
//możecie wejść i poczekaćna na mój opis, albo czekac az jutro edycję tego posta.
EDIT:
Weszliście. Chatynka nie byłą za duża. Za to była wypchana po brzegi. Iście niczym kajuta kapitana. Znaleźliście są od razu w pomieszczeniu, w którym stał stół, kilka krzeseł, regały i skrzynie. W powietrzu czuć było winem, grogiem, jabłkami, mięsem, wodą i dymem świec. ÂŚwiec było dużo. Na wszystkich półkach i na wszystkich innych miejscach gdzie można było coś upchać piętrzyły się księgi, szkatuły, kielichy, jakieś dziwne dekoracje albo maszynki, sterty map, naczyń, butelek, złota, w tym dużo różnorakich kamieni. Była tu też niezła kolekcja szabli, rapierów, bułatów, mieczy i kusz oraz kilka haków do wymiany w kikucie ręki. Podłoga była wysłana dywanami, na których rozstawione były beczki, kufry, liny, jakieś hałdy metalowych małych przedmiocików. Spod sufitu wisiały zalane woskiem świec lichtarze, jakieś liny, jakieś dzwoneczki, jakieś zasuszone czaszki, jakieś pogańskie totemy i trofea po potworach czy istotach rozumnych. Był tam też drążek, na którym siedziała kolorowa papuga wołająca co i rusz 'Kuurrrrwa mac!". Za stołem, wielkim i dębowym zastawionym wszystkim co można było sobie wyobrazić, a w tym paletami owoców, butelkami trunków, jadłem, papierami, księgami, kosztownościami, sztyletami, mapami siedział Francuz. Gryzł jabłko. Sok ściekał mu po zarośniętej brodzie. Skinął wam abyście usiedli.
- Witam... - rzekł i lubieżnie jednym okiem spojrzał na Nessę - Jestem kapitanem tej łajby... - rzekł i spojrzał na swoją papugę
- Wiecie co ma wspólnego papuga i pedał?