Ruszyłem za resztą w kierunku wyjścia z chramu. Ekscytacja rosła niemal z każdym krokiem. Odgłosy walki były słyszalne już od połowy korytarza, wychodzącego na zewnątrz. Gdy tylko pierwsze promienie słońca dopadły do moich oczu, niemal oślepłem. Jakby nie było przebywaliśmy w półmroku już długi czas. Poprawiony wzrok bestii teraz tylko potęgował ten skutek. Jak wszystko, tak i to miało swoje wady i zalety. W ciemności widziałem jak za dnia, ale za to przy ostrym świetle byłem prawie bezbronny. Szczęśliwie wzrok szybko dostosowywał się do warunków zewnętrznych i po chwili byłem w stanie normalnie funkcjonować. Rozejrzałem się szybko po polu bitwy, starając się wypatrzeć za równo wrogów jak i sojuszników. Nikt by przecież nie chciał, dowiedzieć się, że zamordował kompana, bo pomylił postacie w swym dzikim szale mordowania. A takim niestety cechowałem się i ja. Gdy już zaczynałem zabijać, robiłem to z ogromną radością. Nie jakoś obłąkańczo, by wyrywać im wszystkie wnętrzności, czy siekać ich na kawałeczki, ale na swój sposób finezyjnie. Tak samo i teraz. Stężenie adrenaliny w ciele rosło, a razem z nim do życia budził się szpon. Teraz spomiędzy kawałków demonicznej skory na lewej ręce, zaczęły przeskakiwać małe wyładowania, otaczając cały szpon przyjemnym blaskiem. Nadszedł czas włączyć się do walki. Miecz trzymałem już dawno w prawej ręce, właściwie to do tej pory tylko zwisał sobie delikatnie. Zacisnąłem palce na rękojeści, potem drugi raz poprawiając ich ułożenie. Niemal automatycznie dla rozgrzewki obróciłem ostrzem równolegle do boku ciała. Jeden z najemników już biegł w moją stronę. Pewnie myślał, że taki zdezorientowany ja, który ledwo wyszedł z chramu będę łatwym celem dla niego. Gdyby tylko wiedział jak bardzo się myli. Na jego widok sam uśmiechnąłem się szeroko, uwidaczniając wszystkie zęby, których pokazanie umożliwiają usta człowieka. Ciął od góry, klasycznie. Coś takiego blokowałem bez większych problemów. Ułożyłem obie dłonie na rękojeści i wyginając tułów zablokowałem blokiem prostopadłym do kierunku jego ataku. Szczęk metalu o metal był tak satysfakcjonującym dźwiękiem. Prawie tak samo jak odgłos miecza zatapianego w ciele elfa. Odbiłem atak, prowadząc jego klingę do dołu. Teraz ja się zamachnąłem, zwyczajnie od boku. Napastnik chciał chyba się uchylić, jednak nei wymierzył dobrze odległości i moja półtorametrowe ostrze dosięgło jego twarzy, tnąc obrzydliwie przez całą jej długość. Jednocześnie mój oponent atakował od dołu odbijając mi miecz w tył. Trzeba przyznać, ze walczyli całkiem sprawnie i logicznie. Byłem teraz prawnie nie osłonięty. Odskoczyłem więc w bok i przeturlałem się przez prawe ramię, unikając następnego ciosu.
Chyba ja także potraktowałem go zbyt pobłażliwie, nie doceniając jego umiejętności. Szybko wstałem, by kontynuować pojedynek. Obaj dobraliśmy odpowiednie tempo i wymienialiśmy cios za ciosem, blok za blokiem. Walka była męcząca, jednak dało się zauważyć moją przewagę techniczną. Każdy atak był lepiej wykończony, ponadto udawało mi się złamać, niektóre bloki najemnika. W pewnym momencie sprytnie przerzucił broń do drugiej ręki. Była to sztuczka bardzo dobrze mi znana, sam ją często stosowałem, wiedziałem tez jak się przed tym bronić. Bandyta teraz wyprowadził cięcie od góry, ja nie byłem w stanie na tyle szybko zareagować mieczem, by zablokować atak. Użyłem więc ręki. Pewnie gdyby to nie była moja demoniczna kończyna straciłbym ją. Jakież było zdziwienie najemnika, gdy jego miecz zatrzymał się na moim przed ramieniu, niczym na tarczy. Teraz ja przejąłem inicjatywę. Wściekły i zły kopnąłem go w brzuch, co zaskutkowało pięknym zgięciem w pół. Momentalnie moje demoniczne ramie pokryło się znacznie większą liczbą wyładowań elektrycznych, teraz było niemal pokryte piorunami. Bez tracenia chwili, zrobiłem krok do przodu i uderzyłem w najemnika z całej siły, właśnie tą pięścią. Moc uderzenia była przeogromna. Już można było robić zakłady jak wiele żeber pękło biedakowi. Wciąż przepełniony furią i energią wyrzuciłem dłoń przed siebie, której zwieńczeniem był piękny piorun jaki posłałem w jego stronę. Tak. Magia demonów dawała przecudowne możliwości. Podbiegłem do najemnika, tylko po to by upewnić się, że już na pewno nie żyje. Jak najlepiej się upewnić o śmierci? Odcinając mu głowę. Tak też uczyniłem.
12/14