// No bo my myślimy, że zza każdego krzaka wyskoczy na nas stado krwiożerczych wiewiórek.
Trzej zamaskowani jeźdźcy w mroźną noc mknęli traktem. Wiatr wiał, zamieć się wzmagała, mróz kąsał przeraźliwie. Okoliczne potwory świeciły paskudnymi ślepiami, zastanawiając się czy opłaca się im zaatakować, ale nim zdążyły cokolwiek zrobić, Wampiry były już hen hen daleko...
Po długiej męczącej dla normalnego człowieka jeździe, Nikolai jako pierwszy dostrzegł światła wioski Progi. Był "dzień". Ciemny, bezsłoneczny dzień, toteż ludzie i inne solarne istoty, robiąc uprzednio zapasy, oświetlało sobie teraz życie świecami i naftą. Nieśmiertelni podjechali do prowizorycznej palisady. Sąsiedztwo bandytów, bestii i innych mrocznych istot zmuszało osiedla do budowy jakiejkolwiek fortyfikacji obronnej. Chociaż jakiś kilka wierz ze strażnikami.
- A czego tu?! - zapytał Wodzirej Męczywór. Najstarszy członek milicji obywatelskiej wsi Progi.
- My do wójta dobry człowieku. Ponoć pomocy oczekuje, natury bardzo delikatnej...