- Idealnie. Teraz tylko go powstrzymać od wylecenia w górę, wszak dziadostwo ma skrzydła. - stwierdził Anv pod nosem, poniekąd do siebie. Zaczął biec po moście w stronę miejsca, z którego Zeleris właśnie zepchnął demona. Stalagmity zaczynały powoli odrywać się od sklepienia. Musiał tylko powstrzymać demona od ucieczki. Anv postanowił skoczyć z mostu w dół. Musiał się upewnić, że dokończy sprawę, a tutaj na dole nie widziały go oczy przyszłych inkwizytorów. Wyciągnął demoniczną dłoń przed siebie, zaczął kumulować furię, nie wiele było mu potrzebne, bowiem wzbudzał ją już od początku bitwy. Pojawienie się demona rozochociło go jeszcze bardziej. W zenitalnym momencie wypuścił z ręki piorun. Wyładowanie dopadło demona, utrzymując jego mięśnie w stałych skurczach jeszcze przez dziesięć sekund. Po wszystkim Anv wzbił się w górę i wylądował na skraju mostu. Miał tylko nadzieję, że utrzymał go wystarczająco długo, by bestię przygwoździły stalagmity.