- Chyba nie zrozumieliście Mistrza! - zasyczał młody wampir błyskając zębami
- Ewidentnie - roześmiał się zamaskowany mężczyzna -
Obiecałem wam śmierć. Cichą, nieznaną nikomu. Obiecałem wam, że nikt was nie odnajdzie. A ja zawsze dotrzymuję danego słowa. A teraz pokażę wam próbkę mocy, którą mogłem was obdarzyć. Widzicie... Nawet waszą klątwę antymagii można obejść - nie widzieliście tego, ale wyobraziliście sobie złośliwy uśmiech ironii na jego twarzy.
Dalej wszystko potoczyło się szybko. Młody wampiry, ewidentnie obeznany z procesem teleportacji stanął za zamaskowanym i położył mu dłoń na ramieniu. Strażnik Równowagi rozrzucił swe ręce na boki. Stronice księgi zatrzepotały lewitując dookoła postaci. Liście, gałązki, szyszki, szypułki, igliwie, robaki i wszystko inne co znajdowało się w promieniu trzech metrów pod stopami wampira i zamaskowanego rozsunęło się na boki, tworząc okręgi dookoła postaci. Na gołej ziemi pod ich stopami zamajaczyły się okręgi, wpisany weń pentagram, dookoła w kręgach pojawiające się i znikające pismo, kilkanaście powtórzeń pentagramu dookoła mniej jasnych.
Wytworzył się potężna energia. Nie wiedzieliście wtedy tego, ale każdy szanujący się mag wiedziały, że taka potężna teleportacja może istnieć tylko w chwilach teleportacji do miejsc otoczonych magiczną aurą. Energia wirowała dookoła postaci, tworząc fantastyczne ogniste pasma.
I nagle postacie zniknęły. A razem z nich moc utrzymująca potężną energię dookoła. Początkowa wszystko zapadło się do głębi, w miejsce gdzie stały postacie, ale zaraz potem nastąpiła eksplozja. Potęga przejścia teleportacji była połączona z zaklęciem. Nie raz znany były przypadki, kiedy sama teleportacja i wydzielona przy niej moc rozrywały ściany, komnaty czy całe wieże. Tutaj wszystko było zaplanowane do ostatniego szczegółu. Potężna energia wybuchnęła w fali telekinetycznej i ognistej mocy.
Zauważyliście jak fala wybuchu rozrywa kamienne murki, rozrywa na połowy truchła mutantów. Zaraz a nią szła fala wszystko trawiącego ognia. Zapalał on dosłownie wszytko. Trawy, drzewa, mury, kolumny, krużganki, ciała mutantów. Przed tak potężna i szybką mocą nie było ucieczki. Uderzenie telekinetyczne odrzuciło was w tył. Uderzyliście w kolumny i przebiliście się przez nie. Zaraz za tym dosięgła was ściana ognia...
***
Jedni mówili "Nalas ich ocalił", "Nie pozwolił zabić tak rzadkiego piękna i potęgi". Mało było takich. 300 lat po tamtym wydarzeniu mało kto o nim pamiętał, a jeszcze rzadziej o nim rozmawiano. Badacze, którym zlecono wytłumaczenie tego dziwacznego zdarzenia nie wiedząc czemu je przypisać, rzekli, że związek z tym musiała mieć wampira skalana dusza, która widać musiała wytworzyć silną aurę antymagiczną i zneutralizować zaklęcie. Gunses, stojąc w morzu ogni i pożogi, poczuł w tym samym czasie silne działanie Krwawego kryształu, który łączył się z każdym z Dzieci Cadacusa. Jednakże ostateczną teorią, o której mówili wszyscy, było spartaczenie zaklęcia przez Strażnika Równowagi. O ile przy takim kimś można mówić o pomyłce. Drugą z teorii, w którą z kolei wierzyli wszyscy, był cud...
***
Uratował was... cud. Uderzenie telekinetyczne odrzuciło was w tył. Uderzyliście w kolumny i przebiliście się przez nie. Zaraz za tym dosięgła was ściana ognia, która jednak was nie dosięgnęła, ominęła rozdwoiła się przed wami, sunąc na boki. W środku lasu płonął teraz cały okrąg o promieniu 25 metrów. Nie palił się tylko okrąg, w którym jeszcze chwilę temu stali wampir i zamaskowany jegomość. Oraz wasz klin, którego wierzchołek stanowiły wasze nieprzytomne ciała. Ostatnim co usłyszeliście był grom, a ostatnim co poczuliście były krople deszczu. Letnie burza nasunęła się na was...
Kiedy się ocknęliście ogień prawie już się nie palił. Dookoła sporo było ludzi. Poznaliście ich, była to Milicja Obywatelska. Między ruinami krzątał się Bergeriant Olze. Byliście cali mokrzy, deszcz już przestał padać, ale wszystko nadal ociekało od wody. Podeszła do was Setmre
- W końcu się wybudziliście - rzekła
- Co wyście tu zrobili? - zapytała patrząc na ogrom zniszczeń. Zaraz potem spostrzegła kroczącego w waszą stronę Bergerianta Olze.
- Musimy zamienić z nim słówko. Starajcie się nie mówić wszystkiego. Im mniej wie, tym lepiej dla niego... - pouczyła szeptem.