Wyrywanie się nie dało nic, albowiem Ergard mocniej prawicę zacisnął na jego ramieniu i wertował go przenikliwym spojrzeniem, jakoby żul doszukujący się grubej sakiewki w kieszeni nieuważnego przechodnia. Wystarczył jeden szczegół, aby przypuścić atak, wyrwać pieniądze i zniknąć w tłumie korzystając z łupu. Tak samo Adaven zauważył to, co być może podświadomie chciał zauważyć. Zdziwienie. A wedle jego była ta przykrywka dla dziwnego lęku i obawy przed nim - Bobrzym Bohaterem! Potrząsnął nieco trzymanym i zmrużył groźnie oczy.
- Czerwoni? Któż to, gadaj, kozojebco! - rzekł podniesionym głosem, nieco teatralnie, ale prawdziwie. Nie mógł doszukać się, któż to są owi "Czerwoni", aż w końcu zrozumiał. Muchomory! Specjalne komando grzybowych wojsk, wysyłane w celach podburzania ludności, siania zarodników, a przede wszystkim... nielegalnej produkcji kapeluszy! To było zbyt wiele, Istedd, przez właśnie wzmiankę o czerwień nabrał pewności, że coś z personą, którą trzymał jest nie tak.
- Twoje zachowanie i słowa, co mi przykre, wykazują współpracę z grzybolami. Wytłumacz się z tego, albo wykastrujemy cię, a wtedy piszczeć będziesz ciszej, niż kurwy z tej ulicy. Więc jak, co wiesz, o grzybkach tutaj, przyjacielu? - zapytał nie puszczając go i dając znak swym przydupasom, aby go okrążyli i byli gotowi.