Altair zmarszczył brwi w gniewie. A niechże ci baba maurena urodzi... zaklął w duchu. Wcześniej jednak wojownik ruchem tak pewnym, że niemalże agresywnym podał rękę Tivirowi.
- Wybacz moje maniery. Zwą mnie Altair, pochodzę z Myrtany, spod Vengardu. Wiesz, Tivirze, mam zwyczaj pijać ale tylko w karczmie, kiedy po napitku wracam do domu. Nigdy na trakcie, nawet w chwili odpoczynku, bo patrz jeno jak wbiegnie tu zaraz jakieś diabelstwo i miecz twój i mój w ruch pójść musieć będą. Jednakże za ową cudowną klingę, której odkądem usłyszał legendę w Nordmarze zobaczyć pragnę, napije się z chęcią. Za to, przede wszystkim, by jak najrzadziej musiała być używana, a drugie za to, by nawet jeśli musiałaby być użyta, to przeciwko tym wrogom szkodliwym, nigdy przeciw prawym. I trzecie, żeby zawsze trafiała celu! - tym wzniosłym akcentem Altair zakończył swą przemowę i stuknął mocno kielichem z rozmówcami...