z podziemi wyszedł szaman w asyście innego osobnika.
![](http://republika.pl/blog_fy_1140064/2317859/tr/morowe_powietrze.gif)
Tak ubranego. Ten podszedł do ciebie, obejrzał nogę, zdjął ten kawałek szaty i odrzucił go w bok, po czym zaczął nastawiać fragmenty kości. Krew zaczęła soczyście spływać na ziemię, a ci zaczęło kręcić się w głowie, zaczynałeś mdleć z utraty krwi.
Gdy ten osobnik nastawił ci kości, zabrał się za nastawienie mięśni w odpowiednich miejscach, posypywał co raz jakimiś proszkami uśmierzając ból jaki ci doskwierał. gdy wygląd przypominał nogę pod względem kształtów i ułożenia konkretnych elementów, dał miejsce do popisu szamanowi.
Szaman podszedł do ciebie i wyszeptał jakieś zaklęcie. jego dłoń zaczęła pulsować czerwoną energią, gdy przyłożyć rękę do twojej rany, energia zaczęła przepływać z dłoni do twojej nogi powodując zrastanie kości, regenerowanie mięśni i powstawanie skóry, która została wręcz wyżarta przez bestie. gdy noga była zdrowa, energia zaczęła przybierać postać brakującej krwi w twoim organizmie, poczułeś się jak nowo narodzony, pomogło temu również wypicie litra krwi, które dopiero po tym zaczęło wpływać przez jelita do krwiobiegu...
- Przyjacielu, z tą raną nie jestem w stanie ci pomóc... - powiedział osobnik ubrany w ten dziwny strój.
- Trudno... dzięki że przyszedłeś. - odpowiedział szaman.
Zacząłem już dochodzić do wieży...