Obrałem żywot sentymentalisty, żywot kibica. Pewnie myślicie co w tym pięknego? Poświęcenie, który każdy z nas wkłada w to, by jechać za swoją drużyną. Miłość - nie za pieniądze, nie za zaszczyty. Za piękne chwile, których się nigdy nie zapomni, wspomnienia, które zostaną do końca, za kolegów którzy staną murem. Każdego dnia dziękuję bogu, że jestem kibicem, a nie typem dla którego liczy się kasa i pozycja. Dla nas liczą się chwile. I to My przeżyjemy życie tak jak się powinno. Na całego. Bo do grobu nic nie zabierzemy... a pamięć pozostanie na zawsze! Nie rozumiem ludzi dla których liczą się rzeczy materialne... bo w końcu co będziecie wspominać jak będziecie dziadkami/babciami? Ile mieliście kasy jak byliście dobrze ustawieni? Gardzę ludźmi, którzy uważają nas za populacje bez przyszłości, którym to ulica kazała obrać taką drogę, a nie inną. Taki właśnie jest ten pierd..... stereotyp Polskiego kibica.