Momo nie zdążył jeszcze odpocząć po przechadzce po mieście, a usłyszał IsentoR'a zarządzającego wyjście. ÂŁyknął jeszcze na drogę nieco wina, ze stojącego najbliżej kieliszka, po czym zszedł po schodach na dół i główną ulicą miasta ruszył ku portowi. Wyglądało to niesamowicie. Całe miasto rozświetlały kolorowe lampiony porozwieszane nad głowami tysięcy świętujących na ulicach swego miasta Maureńczyków. Okazji nie omieszkali wykorzystać również kupcy i miejscowi handlarze, którzy rozstawili swoje stoiska niemal jedno koło drugiego wzdłuż ulicy i nakłaniali przechodniów do świątecznego, szaleńczego odciążania sakiewki. Na małym placu przylegającym do głównego traktu, rozłożyli się muzycy przygrywający skoczne melodie dziewkom, tańczącym na środku. Obok ustawiono stół z napitkami na którego blacie leżało już kilku zawodników, którzy przeholowali z ilością alkoholu. Całe miasto ogarnął szał zabawy i prawdopodobnie miało tak pozostać do rana. Elf z uśmiechem na twarzy dotarł do portu. Wszedł na statek Valfden, przysiadł na ławeczce i w oczekiwaniu na odpłynięcie obserwował miasto.