- Mógłbyś służyć rok jako rekrut, a możliwe, że byśmy się nawet nie spotkali. Bractwo jest wielkie, sporo osób jest w rozjazdach, poza kompleksem. Miło mi jednak, żeśmy się spotkali.
Nekker był zwykłym rycerzem, służącym w kwatermistrzostwie. Zajmował się dostawami, problemami stajni i innymi tego typu rzeczami. Był spokojnym człowiekiem o krzaczastych brwiach i mocnych ramionach. Nie należał do tych, którzy to tylko szukają wojaczki w życiu - nie potrzebował tego. Posada, jaką otrzymał zapewniała mu odpowiedni spokój i nie najniższy żołd, za który mógł bez problemów przeżyć tydzień.
Jechali tak z wolna, rozmawiając o niczym. Burza w tym rejonie przeszła albo dużo wcześniej, albo była zdecydowanie słabsza, bo nie było widać tylu śladów jej aktywności. Ziemia była jeszcze minimalnie grząska, gdzieniegdzie widniały kałuże, ale raczej niewielkie. Wjechali w las. Stary, zarośnięty, głośny od śpiewu ptaków. Nie sprawiał wrażenie mrocznego, wręcz przeciwnie. Było zielono, świeżo i radośnie.
Dojechali do rozstajów. Jedna droga prowadziła nieco w prawo, druga w lewo - rozdwajały się niczym proca, z której strzelają dzieciaki na wsiach i w miejskich dzielnicach biedoty. Nekker ściągnął wodze, zatrzymał konie.
- Mamy wybór. Obydwoma drogami dojedziemy na miejsce. Prawa prowadzi dalej przez las, pod spory pagórek, potem okrąża niewielkie bajorko i trafia po pewnym czasie na szlak do Donak. Lewa zaś, którą możesz dostrzec, wiedzie prostą drogą lasem, wychodzi na polanę, gdzie często pasą się wierzchowce podróżnych, i wiedzie dalej, omijając wspomniane bajoro, zostawiając je daleko z prawej. W końcu i ta droga zaprowadzi nas na szlak do Donak. Dla mnie wsio ryba, więc pozwolę Ci zadecydować. Którędy nam dzisiaj wiedzie trakt?
//Rozwidlenie znajduje się mniej więcej w 1/3 drogi z Bractwa do stadniny.