Dobra, piszę dalej
Pamiętnik Bezimiennego
roździał 2 - Witamy w kolonii!
Po dłuższym czasie Bezimienny obudził się z wrzaskiem . Nad nim stała wielka bestia przypominająca węża , lecz ta była kilkadziesiąt razy większa . Miała jasną , obślizgłą skórę . Juz miała zatopic kły w Bezimiennym , kiedy ten sprawnie przeturlał się na bok , pochwycił w rękę kamień , na który się właśnie przeturlał i cisnął nim prosto w paszczę węża . Potwór , wydał ryk wściekłości po czym ponownie spróbował zatopić kły w Bezimiennym . Nagle bestia przewróciła się . Główny bohater wstał , i pośpiesznie spojrzał na bestię, która miała przekutą szyję strzałą . Bezimienny uspokoił się i począł rozmyślać kto go uratował . Rozejrzał się wokół . Ujrzał drewniany pomost nad rzeką , stały na nim 2 skrzynie , które były zapewnie wypełnione jedzeniem dla skazańców , lub rudą . Obejrzał się w drugą stronę i zobaczył człowieka z łukiem . Człowiek ,był ubrany w niebieską zbroję która była przepasana skórzanym pasem . Posiadał również spory topór , z ciemnym ostrzem . Jego usta zdawały się mówieć "Uważaj!!!", lecz Bezimienny tego nie słyszał . Zastanawiał się tylko co to za kraina . (Przez ten upadek stracił pamięć) Człowiek w niebieskim pancerzu napinał łuk by strzelic w bestię która jeszcze żyła . Nie zdążył . Bezimienny poczuł silne ukąszenie . Zaraz po tym ukąszeniu zemdlał . Słyszał , jak prze sen strzepki rozmowy : Nie... Co ... Zrobię ... Nie ... Targać .... Obozu ... Nim ... Stary ... Obóz ...Znajdzie ...
Po czym usłyszał kroki odchodzącego mężczyzny .
2 dni później , bezimienny obudził się , wstał i uderzył się głową w sufit . Znowu stracił przytomnośc . I tak przez cały tydzień. Co wstawał , to uderzał się w głowę . Po tygodniu normalnie wstał , i ponownie upadł . Zobaczył że jest przykuty do ziemi łańcuchami . zauważył obok siebie człowieka ubranego w jakieś skórzane spodnie. Człowiek miał jasno blondowe włosy i zielone oczy. Powiedział do Bezimiennego , szczerząc swe oszałamiająco żółte zęby : Ty też za protestowanie ?
-Co? -Zapytał główny bohater .
-No, to że nie chciałeś dołączyć do Starego obozu !
-Obozu? Ja ? Dołączyć ? Pamiętam Jedynie człowieka w niebieskiej zbroi .
-No właśnie ! Kto pierwszy znajdzie nowego więźnia dostaje go ! Takie życie!
-Ten ktoś odszedł i gadał coś o tym że....Nie pamiętam! Za ******* Nie mogę sobie przypomnieć !
-Zrozumiałe ! Powinieneś tu siedzieć w celi tydzień , i odzyskałbyś pamięć . A że byłeś dokładnie pod tronem Gomeza ...
-Co pod tronem gomeza?
-Nie rozumiesz? Podłoga się powoli zarywała pod ciężarem jego tłustego zadka !
-A dlaczego "byłem" ?
-Od tego twojego pukania łbem w sufit , podłoga się ccałkiem zawaliła i zadek Gomeza spadł!
-Sam zadek?
-Nie...-Odparł z sarkazmem w głosie- ale trudno nie pomylić przodu jego głowy z zadkiem ! Dlatego wszyscy mówią na niego zadek .Nie wiedzą czy idzie przodem czy tyłem . Mylą głowę z zadkiem !
-Aha, a gdzie jestem ?
-W lochach Gomeza. Znalazł cię pierwszy Lee, ale zauważył że użarł cię wąż błotny to cię zostawił. Nie chciało mu się targać cię do Nowego obozu .
-Lee? Nowy obóz ? O czym ty czowieku pierdzielisz?
-Słuchaj ! Są 2 obozy . Stary obóz , to ten w którym jesteśmy , i nowy który prowadzi Lee . Są jeszcze ÂŚwiry z sekty , ale oni się nie liczą .
-ÂŚwiry z sekty? O czym ty klepiesz?
-Wierzą w jakieś wymyślone bóstwo zwane ÂŚniącym .
-Kiedy stąd wyjdę ?
-A kiedy wpłacisz kaucje?
-Za co?
-Za rudę , a co innego!?
-Nie wiem . Za piwo ?
-No właśnie , piwo ! Chociaż tutejsi ludzie wolą mocniejszy alkohol .
-Ale nie mam żadnej z tych rzeczy!
-Możesz też odpracowac wszystko w kopalni rudy .
-Hmm... Ile bym pracował ?
-Za to że pierwszy znalazł cię szef najemników Lee ... Miesiąc !
-Milutko... To poważna zbrodnia w tym zdrowo zaniedbanym przez Innosa miejscu ?
-Nie... Najpoważniejszą zbrodnią jest zdrada. Całe życie w kopalni , na porcji ryżu dziennie .
- Miesiąc .. Nawet mało ... Dobra , chcę pracować . Skopie trochę rudy i.... Eee.. Nie wiem co .
-Cicho ! Do lochów zaraz wejdzie zadek !
-Mówisz o Gomezie ?
-Tak !
-Skąd wiesz ?
-Nie słyszysz tych ciężkich kroków ?
Nagle do sali wszedł gomez i powiedział: Hej! Wstać szczury!
ÂŻółtozębny mężczyzna powiedział: Nie możemy panie ! Jesteśmy przykuci!
-ÂŚmiesz nie wykonywać moich rozkazów? Straż !
Bezimienny zdenerwował się : Jak śmiesz coś takiego robić ?! Sam nas przykułeś , każesz nam wstać ! A kiedy my mówimy że nie możemy bo jesteśmy skuci, ty wzywasz straże ! Ty ..
-Zamknij SIĂ ! Będziesz tu siedział całe życie!
-Co?!
-Całe życie w lochu . No chyba że wolisz pracować całe życie w kopalni rudy?!
-O ile się nie mylę , to powinienem siedzieć w kopalni miesiąc !
-Tak. Ale że tak się do MNIE odezwałeś , będziesz pracował całe życie . Obijemy ci ryj , i ziuuu! Do kopalni!
-Wredna świnia ! Ucieknę stąd !
-Gadka chorego na umysł .
-Daj mi miecz i wyzywam cię na pojedynek!
-Zieeew.... Może najpierw JA obiję ci buźkę , zanim będe się bawił patrząc , jak jesteś torturowany przez moich ludzi .Masz gałąź i spadaj.
-A ty czym będziesz walczył?
Gomez obrócił się , i wyjął piękny, dwuręczny miecz . Miecz, miał na rękojeści wykutego smoka , który zdawał się patrzeć wprost na Bezimiennego . Złota rękojeść , kończyła się tam , gdzie zaczynało się ostrze (Głupie zdanie "Kończyła się tam gdzie zaczynało się ostrze" ) na którym było widać różne dziwne znaki , może coś pod hieroglify .
-I co ? Nadal chcesz walczyć ?
-Daj mi coś równego twojemu mieczowi .
-NIE! Chcesz walczyć, to walcz , ale tym co ci dałem . TO I TAK ZA DUÂŻO !!!!!!!
-Dobra . Wepchnę ci tego kija wiesz gdzie .
Rozpoczęła się walka . Gomez pierwszy zamachnał się mieczem , i niestety Bezimienny zrobił unik , w skutek czego , Gomez upadł prosto na buźke .
-WRRR... -Zaskrzeczał Gomez jak zarzynane prosię -ZGINIESZ! Po czym ponownie zamachnął się mieczem , trafiając Bezimiennego w kolano . Aua !-krzyknął Bezimienny .
-JESZCZE CHCESZ ?!
-Prosto w kolano! Kiedy tylko będe miał miecz , to ci obetnę sam wiesz co !
-TAAK! JASNE ! STRAÂŻ! ZABRAĂ TEGO NIECHLUJA !
Strażnicy szybko przybiegli. Byli ubrani w czerwone zbroje , które miały duże, kolczaste naramienniki, takie same również nakolanniki . Mieli szare , metalowe rękawice , i szare metalowe buty . Jedni celowali z niego do Bezimiennego z kuszy , a drudzy ciągneli go do sali tronowej . Gomez , zanosząc się śmiechem poszedł za nimi . Doszli do sali tronowej. Na ścianach , było pozawieszanych pełno obrazów, kiedy to Rhobar walczy z harpią , gdzie indziej kiedy Gomez odcinał głowę orkowi ... Obok wielkiego, suto zastawionego potrawami stołu stali magnaci , pomocnicy Gomeza . Mieli takie same zbroje jak on .
-STRAÂŻ! OBIĂ GO !
-******
Strażnicy zaczęli "obijać" jak to lekko ujął Gomez . Z tym że nie było to zwykłe obijanie, takie jak na treningu. O nie. Chłostali go , walili po łbie rękojeściami od mieczy ... To były istne tortury . A Gomez zaśmiewał się wraz z dwoma panienkami.
-Dobrze ! Będe pracował ! Może przez jakiś miesiąc, ale uciekne ci !
-Zsyłać durnia do kopalni !
Strażnicy złapali za ręce Bezimiennego i związali . Przewrócili go , i związali mu również nogi .
-Stać! Mam lepszy pomysł !
-Tak , Gomezie? -Zapytali strażnicy .
-Wrzucić go do jeziora !
-Jasne!
Dwójka silnych mężczyzn, którzy byli strażnikami Gomeza chwyciła go. Jeden za ręce , drugi za nogi. Wyszli z sali tronowej, potem z budynku, a wtedy Bezimienny ujrzał wielkie mury zamku. Po prawej stronie widział jakis mały budyneczek . Przed nim stało pięciu magów którzy ćwiczyli magiczne sztuczki. Nawet nie zauważyli strażników niesiących Bezimiennego . Po lewej zobaczył plac treningowy, gdzie właśnie obkładali się kijami dwaj chłopcy . Ci spojrzeli na niego, ale na ich twarzach malowała sie odraza . Obok nich , znajdowała się prawdziwa arena. Przed areną, na skrzyniach stał jakiś mężczyzna , i ściskał w dłoniach puchar ze szczerego złota . Obok areny stał kucharz, i pichcił coś przy ognisku.
Beziemienny pomyślał: Kurde! Ale bym zjadł sobie to mięsko ! O Innosie! Choćby kawałek udźca z kretoszczura! Nic takiego się jenak nie stało.Wyszli z zamku . Bezimienny zobaczył drewniany most, zieloną trawę i pasące się ścierwojady. Obok nich skradała się dwójka kopaczy, jak domyslił się Bezimienny po łachach które mieli na sobie. Skradali się skradali, i zaatakowali wcale nie słyszącego ich ścierwojada. Obaj wyjeli drewniane pały które posłużyły im do zdobycia obiadu. Strażnicy razem z Bezimiennym weszli na most. Zatrzymali się pośrodku , i już chcieli wrzucić go do rzeki , kiedy nagle , jak spod ziemi, wyrósł jakis człowiek z czarnymi włosami związanymi w kuca. Wyjął łuk i ustrzelił jednego z strażników, z taką siłą, że wpadł ze strzałą w głowie do rzeki. Drugi natomiast , puścił Bezimiennego i juz przymierzał się do ataku swoim mieczem, a wtedy obcy człowiek zrobił unik ,wyjął sztylet , i podcinając straznika wbił mu go prosto w w rękę, robiąc dziurę na wylot . Strażnik wstał , i ledwo ledwo dobiegł do zamku .
-Dlaczego go nie dobiłeś ? I kim jesteś?-zapytał nasz bohater
-Jestem Diego . Należe do ruchu oporu przeciwko Gomezowi. Nie dobiłem go , ponieważ ... nie miałem serca.
-A ten drugi? Jemu walnąłeś prosto w łeb ?!
-Eee... Czym?
-Jak to czym ? Strzałą! Nie wiesz czym strzelasz?
-Wiem. Strzelałem ogłuszaczem! On żyje. Zobacz, właśnie się wynurza.
-Co to za ruch oporu ?! Co to za człowiek ? Kim jest Gomez? Tyranem?
-Na te wszytkie, i pewnie jeszcze wiele innych pytań , odpowiem ci jak bedziemy w obozie ruchu oporu.
-Oooo... Daleko to ?
-Daleko. Widze ze jestes zmęczony po tych torturach. Przygotowałem kamień teleportacji. No to spadamy stąd-powiedział Diego widząc strażnika Gomeza celującego w nich z armaty.
Rozbłysło się niebieskie światło , i Bezimienny oraz Diego znikli, a strażnik zamiast w nich walnał w most dostatecznie niszcząc go .
Koniec roździału drugiego
Proszę o oceny , no i błędy jakie zrobiłem, to je poprawie . Będzie roździał 3