Zabawiający się człowiek tylko wziął husteczkę i się wytarł. Canis również wyszedł czując ze to odpowiedni moment. Canis wyszedł a akurtat hazardzista, wraz ze swoim ochroniarzem dzielili pieniądze. Ochrniarz wyjął broń, i kazał oszustowi uciekaż, ohańczyk wziął łuk i celnym strzałem postrzelił hazardziste w nogę a ten upadł. Ochroniaz był o jedno dobre machnięcie włucznia, canis cofnął się trochę i wyjął swój miecz pustyni. Uciekając przed cięciem miecza wroga, uskoczył w bok, i zadał cięcie ochroniarzowi przez plecy, ten w szale zadał cięcie canisowi, lecz niecelne, i tylko trochę zachaczył o udo nieznacznie. Ohańczyk zadał jeszcze jedno cięcie w brzuch ochroniarza, i on padł martwy. Podszedł do Hazardzisty, napluł mu na twarz, i powiedział.
- to za tego szanownego człowieka w spelunie, a teraz szykuj się na śmierć, niemoge zostawić cie zywego, niemzoe byc świadków ...
i zadał mu jedna ranę kutą prosto w serce, było słychać jak zebra pękły pod naziskiem miecza a wklatkę, i krew zaczeła splywać strumieniami z ciała.