Autor Wątek: Wygrana albo "ÂŚmierć"  (Przeczytany 1301 razy)

Description:

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Insiderth

  • Kret
  • *
  • Wiadomości: 74
  • Reputacja: -2
Wygrana albo "ÂŚmierć"
« dnia: 26 Maj 2007, 18:55:11 »
Wygrana albo "ÂŚmierć"
  Co sił w nogach przez las uciekał mężczyzna w długim czarnym płaszczu, z łukiem w prawej ręce i strzałą w lewej. Nagle ciszę rozdarł przeraźliwy okrzyk. Lores (tak miał na imię ten łowca), przyśpieszył kroku, miał już niecałą milę drogi przed sobą do miasta Westernesse. Lores zatrzymał się i spojrzał w górę, nieba zaczęło przybierać ciemno czerwoną barwę:
-No to się zaczęło...
  Powiedziawszy to pobiegł dalej w kierunku rzeki. Z głębi lasu dobiegł go odgłos łamanych drzew. Dobiegł wreszcie do upragnionej rzeki lecz zamiast mostu ujrzał tam kilka spruchniałych desek. Spojrzał obok mostu w dół i jego oczom ukazała się jasno zielona, spokojnie płynąca, kleista maź.
-Zatruli rzekę...
  Cofną się kilka kroków do tyłu i pobiegł w kierunku mostu, odbił się od pierwszej najmocniejszej deski i poleciał przez całą długość rzeki, padł na ostatnie deski mostu, te jednak nie wytrzymały ciężaru jego cała i pękły. Z cichym pluśnięciem wpadły do rzeki. Lores złapał się brzegu i szybko jak na łowcę przystało wyskoczył na ziemię. Odwrócił się i ujrzał za sobą w oddali hordę orków i 2 bestie Kodo które taranowały wszystko co stawało im na drodze. Lores ruszył biegiem pod górkę za którą znajdowało się miasto. Całe szczęście brama była nie zamknięta. ÂŁowca wpadł w popłochu do miasta i zaczął krzyczeć:
-Gdzie jest Varter?!
-Siedzi u siebie w chacie.-Odpowiedział mu jakiś wieśniak.
  Lores wszedł bez pukania do chaty Vartera i zaczął zdawać raport z zadania:
-Witaj... byłem w mieście orków... jednak nie zdążyłem na czas, przyzwali już Demona Legionu Potępionych aby nas zniszczyć. Nie wiem jak im się to udało ale zatruli całą rzekę i spalili most. Mam jeszcze jedną wiadomość...
-Mów chłopcze.-Zachęcił go starzec
-Horda orków i bestie Kodo podążają moim tropem...
-CO?! Jesteś pewien?
-Tak... od samego miasta deptali mi po piętach...
-Chodź szybko...
  Wyszli w pośpiechu z chaty i udali się na drugi koniec miasta, gdzie swoją siedzibę mieli wojownicy. Weszli do koszar. Przy stołach siedziały zastępy rycerzy w skórzanych zbrojach z kawałkami metalu w niektórych miejscach. Varter podszedł szybko do generała i powiedział:
-Zbieraj ludzi i ustawcie się na murach i przed bramą...
-Co się dzieje?
-Orkowie prawdopodobnie nas zaatakują... szybko!
  Varter wraz z Loresem pobiegli przed bramę, przy której zebrała się już spora grupka ludzi.
-Lores, mam dla ciebie zadanie. Będziesz dowodził odziałem łuczników...-kiwną ja jakiegoś strażnika i powiedział do niego-Przyprowadź mi tu zaraz Pioruna. Lores, jesteś dla mnie jak syn, nigdy się na tobie nie zawiodłem, i mam nadzieję że spełnisz prośbę mą.
-Oczywiście mistrzu...- Do Vartera podszedł strażnik z czarnym koniem o czerwonych oczach.
-To jest mój drogi chłopcze, najszybszy koń w całej południowej części Various. Powierzam go tobie, i mam nadzieję że będzie ci dobrze służył...-Nagle za plecami Loresa ustawił się legion łuczników na koniach - ÂŁucznicy, dzisiaj nadeszła pora aby sprawdzić wasze umiejętności bojowe. Ustawcie się wszyscy przed murami, a legion Antenusa niech stanie na murach.
  Wszyscy zaczęli się rozchodzić w pośpiechu w swoich kierunkach. Ludzie uciekali do schronów, rycerze na koniach pojechali za łucznikami przed miasto i ustawili się tuż przed nimi w zwartym szeregu. Gdy wszystko było gotowe, przed miastem stały 4 szeregi zbrojnych i 1 legion stał na murach. Dookoła miasta panowała bezwzględna cisza. Nagle z dala dał się słyszeć cichy lecz wyraźny odgłos orkowych bębnów. Z czerwonego nieba zaczął sączyć się lekki deszcz, który z biegiem czasu zamieniał się w burzę. Po niebie przewalały się pioruny. Z bramy wyjechał król a u jego boku Lores. Varter staną tuż przed rycerzami, a Lores na środku 3 szeregów łuczników. Po chwili na wzgórzu pojawił się szeroki pas Orków dosiadających ogromne Wilczury. Po chwili zza Pierwszego szeregu orków runą na ludzi deszcz strzał, wojownicy zasłonili się strzałami, a łucznicy odpowiedzieli najeźdźcom gradem strzał, większość strzał trafiła w pierwszy szereg ale reszta poleciała nad orkami.
-ATAKOWAÆ!!-krzykną Varter i pierwszy szereg z nim na czele pojechał kłusek w kierunku zielonoskorych.
 Bitwa rozgorzała na dobre. Z góry i z dołu sypał się grad strzał. ÂŻadna ze stron nie wykazywała się zbytnio przewagą. Po chwili na wzgórzu pojawiły się orkowe katapulty. I zaczęły bombardować miasto i łuczników na murach ciałami poległych pod murami stolicy orków. Nagle jednym z ciał trafiony został Antenus. Spadł na ziemię pod naporem zwłok i zaczął konać. Po pół godzinie bitwy ludzie zaczęli ukazywać przewagę nad orkami, lecz zza wzgórza wybiegły dwie wściekłe bestie Kodo. W pełnym biegu wbiły się z tłuk walczących zabijając tyle samo orków co ludzi. Jednak to ich nie zatrzymało, ruszyły w kierunku łuczników.
-CELOWAÆ W ICH GÂŁOWY, MIEDZY OCZY, TO ICH SÂŁABY PUNKT!-Krzykną Lores
  Grad strzał posypał się wprost w bestie. Jedna poleciała przez głowę na ziemię i padła martwa, lecz druga zalana krwią biegł dalej i roztrąciła 1 szereg łuczników. Z góry dobiegł ich głos:
-KRÓL, KRÓL UMIERA!
  Rycerze zaczęli się wycofywać do miasta aby przetransportować króla i innych rannych do maga-uzdrawiacza. Orkowie także wycofali się za wzgórze. Wrzawa bitwy ucichła. W mieście pomiędzy tłumem przechodził szmer rozmów "Król? Podobno bestie Kodo go stratowały" itp. . Noc dobiegała ku końcowi gdy nagle po mieście rozeszła się nowina :Król umarł, Król nie żyje...". Mag który próbował ratować króla wezwał Loresa do swojego domu.
-Witaj magu.
-Witaj, chyba wiesz już że król...
-Wiem.
-Ostatnie jego słowa brzmiały "Demon... zabić...".
-Mam zabić demona? To graniczy z cudem.
-Prawdopodobnie tak, ale...
-Ale co?
-NIE PRZERYWAJ! Ale ja mam specjalną truciznę która działa uzdrawiająco, na demonie prawdopodobnie wyniosło by to taki skutek że działały by odwrotnie, czyli zabijała go, ale musi zostać nakłuta w skórę...
-Wystarczy zamoczyć strzałę i usadowić ją w skórze demona...
-Wydaje się proste ale jak dostaniesz się do demona który jest prawdopodobnie strzeżony przez piekielne ogary albo coś gorszego?
-Wezmę z sobą 10 najlepszych łuczników, każdemu zatruję strzały więc po jednej strzale bestie zaczną padać. W mieście zróbcie to samo, nie wychodźcie przed miasto, łucznicy z zatrutymi strzałami będą strzelali z murów więc orkowie nie będą mieli szans.
-Dobry pomysł, kiedy zamierzasz ruszyć?
-Jak najszybciej, jeśli się wyrobisz z zatruwaniem strzał w ciągu pół godziny było by bardzo fajnie.
-Dobrze dam radę...-powiedziałem z niedowierzającą miną mag.
  Lores wyszedł z domu i od razu wysłał do maga swoich 10 najlepszych łuczników. Po niecałej godzinie strzały były gotowe, a łucznicy w najlepszych zbrojach siedzieli na koniach.
-Ruszymy przez las dookoła stolicy orków aby nikt nas nie zauważył.-Mówił Lores do maga- Mam nadzieję że wszystko pójdzie po naszej myśli i uda nam się zrobić godny pogrzeb króla...
-Mam nadzieję, a teraz jedź, niech Amorionus ma cię w swojej opiece.
  ÂŁucznicy wyjechali z miasta jeden po drugim pod przykrywką nocy.

  Po kilku godzinach jazdy lasem zauważyli w oddali płomienie, podjechali bliżej i ich oczom ukazał się ogromny ołtarz, na kamiennym piedestale z którego wydostawały się zielone płomienie. Za ołtarzem stał Duży czerwony ze skrzydłami demon, miał parę rogów na czole, a jego oczy były całe czarny i wydobywał się z nich dziwny gaz. Przed ołtarzem w dwóch szeregach stały ogary piekielne i orkowe psy.
-Na mój znak...-Szepną Lores-TERAZ!
  Grad strzał posypał się s kierunku bestii i demona. Słychać było jedynie skowyk zabijanych bestii i świst strzał. PO chwili w kierunku łuczników poleciały kule ognia wyrzucane przez potwora. Nagle jeden z Ogarów chwycił Loresa za kark i pociągną z konia. ÂŁowca ostatkiem sił wystrzelił ostatnią strzałę w demona... utkwiła w oku potwora, hałas bitwy rozdarł rozpaczliwy okrzyk demona, i nagle doszło do eksplozji, ogień dydobył się z ciała demona zabijając Loresa i 7 innych łuczników. Bestie strzegące demona także zginęły. Trzej łucznicy którzy przeżyli śmierć demona zaginęli z nieznanych przyczyn w lesie... miasto Westernesse broniło się długie tygodnie lecz po śmierci maga upadło i słuch po nim zaginą.......

Nie wszystko kończy się szczęśliwie, to opowiadanie jest tego przykładem...
« Ostatnia zmiana: 11 Czerwiec 2007, 14:59:59 wysłana przez Trivet »

Forum Tawerny Gothic

Wygrana albo "ÂŚmierć"
« dnia: 26 Maj 2007, 18:55:11 »

 

Sitemap 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 
top