Skoro już przy książkach jesteśmy, to najpierw Pratchett kochany:
"Kosiarz"Dialog między Windle Poonsem a ÂŚmiercią.
- Wiesz - powiedział Windle.- to było wspaniałe życie pozagrobowe. Gdzie się podziewałeś?
BYÂŁEM ZAJĂTY.
Windle właściwie nie słuchał.
- Poznałem ludzi, o których nawet nie wiedziałem, że istnieją. Robiłem różne rzeczy. I dowiedziałem się, kim jest naprawdę Windle Poons.
A KIM JEST?
- Windle Poonsem.
ROZUMIEM, ÂŻE TO MUSIAÂŁ BYĂ SZOK.
- Owszem.Fred Colon i Windle Poons.
- Widzę, sierżancie, że most przetrwał kolejną nockę i nie został skradziony. Dobra robota.
- Nigdy dość ostrożności. Stale to powtarzam.
- Jestem pewien, że obywatele mogą spać spokojnie w cudzych łóżkach, wiedząc, że nikt się nocą nie wymknie z pięcioma tysiącami ton mostu.
W przeciwieństwie do krasnoluda Modo sierżant Colon znał znaczenie słowa \"ironia\". Uważał, że to owoc podobny do aronii. Uśmiechnął się z szacunkiem.
- Trzeba być sprytnym, żeby pokonać współczesnych międzynarodowych przestępców, panie Poons - powiedział.
ÂŚmierć.
- To nasz asortyment De Luxe - odparła kobieta w sklepie z czekoladkami. W przybytkach tak eleganckich nie sprzedaje się cukierków, tylko łakocie, często w formie pojedynczych, opakowanych w złoto czekoladowych wirów, które robią nawet większe dziury na koncie niż w zębach.
Wysoki klient w czerni wybrał bombonierkę wielkości mniej więcej dwóch stóp kwadratowych. Na wieczku podobnym do satynowej poduszki był obrazek pary beznadziejnie zezowatych kociąt wyglądających z buta.
DLACZEGO PUDEÂŁKO JEST OBSZYTE? MA SÂŁUÂŻYĂ DO SIEDZENIA? CZY CZEKOLADKI W ÂŚRODKU PACHNÂĄ KOTAMI?, dodał groźnym tonem, a raczej tonem jeszcze groźniejszym niż do tej chwili.Dziekan, Mustrum Ridcully
- I dlaczego nie było jeszcze wybuchu?
- Dołożyłem niewielkie opóźnienie, nadrektorze. Pomyślałem, że może chcielibyśmy się wydostać, zanim to nastąpi.[mowa o Kombinatorze ÂŻniwnym]
Bill Brama wiedział, że maszyna zrobiona jest tylko z metalu i płótna, a zatem absolutnie nie może się czaić. Ale się czaiła. Co więcej, była przy tym wyraźnie zadowolona z siebie.[mowa o ożywionej pryzmie kompostu]
- Nie jest chyba inteligentna, prawda? - upewnił się kwestor.
- Ona tylko przesuwa się powoli i wyżera, co złapie - uspokoił go dziekan.
- Wystarczy wsadzić jej spiczasty kapelusz, a nadawałaby się do grona profesorskiego - mruknął nadrektor. Pryzma ruszyła za nimi.PANNO FLITWORTH, DLACZEGO KOGUT NIE PIEJE JAK NALEÂŻY?
- Och, to przecież Cyryl. Ma słabą pamięć. Zabawne, prawda? Szkoda, że nie potrafi się nauczyć.
ÂŚmierć i panna Flithworth
Bill Brama znalazł w szopie kawałek kredy, wśród odpadków wyszukał deskę i bardzo starannie coś na niej pisał. Potem umocował deskę przed kurnikiem i ustawił przed nią Cyryla.
MASZ TO CZYTAĂ, powiedział.
Cyryl wytrzeszczył krótkowzroczne oczka na wypisane ciężkim gotykiem "Kuku-Ryku-Ku". Gdzieś w jego szalonym kurzym móżdżku pojawiła się lodowata, ale wyraźna myśl, że powinien nauczyć się czytać. I to szybko.
itd, itd. Jeśli chodzi o tego typu cytaty, to Kosiarz ma ich na tony. Najlepszy jest, i tyla
Dalej z Grocholi, "Nigdy w życiu" rozdział "Wiem wszystko". To tak a propos poprzednich cytatów
[poprzedzone długimi wywodami z babskich pisemek dotyczących tego, co się robi na randce, jak sie powinno na niej wyglądać i zachowywać.]
"No więc na randkę to ja mogę owszem, kiedy już będę dziewiczą blondynką o czarnych włosach, szczupłą, ale obfitą w kształtach, z dużą piątką w biuście, ale taką, która zgrabnie się mieści w męskiej dłoni (jednej). Wtedy włożę na jedną krótką, a na drugą długą nogę pończochy i czerwone buciki. Narzucę koszulę przezroczystą i długą suknię z tysiącem guzików. Udam się w tym stroju do kuchni i przygotuję coś lekkiego do jedzenia, ale za to tłustego, bo on lubi zjeść.
Swoją chłopięcą fryzurę upnę w duży ogon koński, żeby potem włosy spłynęły falą na plecy. Popryskam się feromonem, ale żby pachniał "Calvinem Kleinem". Umaluję wampowato oczy, żeby być naturalnym kociątkiem. Powitam go w drzwiach. Nie istnieją randki w knajpie. Naga, w samej sukni do zimi. Zapiętej, ale za to rozpiętej.
[...]Potem delikwenta należy nakarmić. Po jedzeniu wrzucić go pod prysznic i tam od razu włączyć pranie. Jak już będzie czysty, rzucić go na podłogę, żeby było niekonwencjonalnie, a dopiero potem wziąć do łóżka.
Ponieważ lubi kobiety z inicjatywą, powinno się wylać na niego miód i szampana, radośnie chcichocząc, zlizać, a kostkami lodu obłożyć genitalia. Potem należy uścisnąć penisa, ale mocno, tak jakbyś ściskała dłoń szefa. Potem popieścić siebie i mieć orgazm. Namówić go, żeby sobie zrobił to samo.
Oddychać ciężko, choć z figlarną lekkością.
Rano kobieta z prasy kobiecej wstaje i widzi w pościeli jego muskularną, delikatną w rysunku sylwetkę. Jest mocny, chociaż słaby. Milcząc, rzuca przez zęby: "Ale jesteś!"
Właśnie takich mężczyzn powinnam lubić."
...
Kocham absurd