Zdecydowanie Magowie Ognia. Od zawsze lubiłem tą gildię, miałem do niej jakiś sentyment, często grając w pierwszą, czy też drugą część gry z uśmiechem na twarzy przyglądałem się ich codzienności. W pierwszej części wieczorem zbierali się w takim nastrojowym kręgu, zawsze żałowałem tego, że twórcy nie rozwinęli tego wątku, mogli przecież w tych zebraniach prowadzić elokwentne dyskusje dotyczące całej Górniczej Doliny.
Poza tym w drugiej części gry będąc magiem widać szacunek, jakim darzą ludzie sługów Innosa. Najmilej wspominam Handlarkę w Khorinis w porcie, która po zakończeniu rozmowy mówiła "Bezpiecznej podróży, wielki Magu!", co czyniło bez wątpienia grę bardziej nastrojową.
W trzeciej części Magowie Ognia stali się mi obcy, zdecydowanie bardziej polubiłem Mieszkańców Pustyni - Asasynów. Ich miasta pozwalają naprawdę poczuć się tak, jak w pradawnych czasach pełnych tajemnic i dziwności.