Autor Wątek: Pers  (Przeczytany 1877 razy)

Description:

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

Offline Dark Prince

  • Myśliwy
  • ***
  • Wiadomości: 256
  • Reputacja: -2
Pers
« dnia: 25 Kwiecień 2007, 17:02:25 »
Bolko von Hegau, syn Apolda von Hegenau uciekał, aż się kużyło. Charczał, biegnąc przez ciemny las. Księżyc był w pełni, ale ledwo oświetlał ścieżkę w lesie. Mężczyzna twarz miał całą pocharataną przez gałązki drzew. Zwolnił, wydawało mu się, że zgubił swojego prześladowcę. Zatrzymał się łapczywie chwytając powietrze do płuc. Usłyszał szmer. Rzucił się dalej niczym spłoszony przez psa kot. Mrok ogarnął las, złoty księżyc schował się za chmurą. Bolko przewrócił się, boleśnie uderzył się w nos. Szybko wstał i pędził, jakby go sam czart gonił.  
Boże, mój boże, czemuś mnie opóścił? Dlaczego karasz swego sługę? Com ci takiego uczynił?
Szelest. Huczenie sowy. Zimno, dotkliwe zimno. Ten głos.
Zaświaty są blisko, czuje je, Panie. Czy tego właśnie chcesz?
Usłyszał kolejny szelest, tym razem znacznie bliżej. Przewrócił się, próbował się zasłonić rękoma, ale gałęzie drzew mu to uniemożliwiły.
- Pan jest mym pasterzem, nie brak mi niczego...
- Znowu się spotykamy, Bolko. Jak tam nasza znajomość? - powiedział mężczyzna wyłaniając się z mroku - Chyba zapomniałeś już o naszych nieuregulowanych rachunkach?
- Pan jest mym pasterzem, nie brak mi nieczego...
- Nawet przed śmiercią wierzysz w swojego boga. Dziwni jesteście. - powiedział, a w jego głosie czuło się poirytowanie - Wstawaj,  nie zamieżasz chyba umierać jak pies?
Bolko poczuł jak obcy go podnosi i opiera plecami o dąb. Stanął naprzeciwko niego. Oczy miał czarne niczym noc. Księżyc wyszedł zza chmur. Mężczyzna był pochodzenia arabskiego. Wskazywała na to jego broń , dwa zakrzywione miecze przyzdobione runami, jego medalion umieszczony po środku cieńkiego napierśnika robionego tylko na wschodzie, jego akcent i sposób poruszania się. Arab spojrzał mu prosto w oczy, po czym z niesamowitą szybkością sięgnął po miecz i ciął w szyję. Ostatnia myśl koznodzieji była iście biblijna.
Panie, wybacz mu, nie wie co czyni.
Wojownik broń schował równie szybko co ją wyciągnął.


  Rozdział I
  We Wrocławi aż huczało od plotek. Chłopi znaleźli plebana z rozciętą szyją. Ludzie mówili, że to za spiski z diabłem, inni mówili, że to za tolerowanie kurestwa przez księży, a jeszcze inni mówili, że to sprawa heretyków i bezbożników. Ostatnie dni ludzie spędzili na wymyślaniu coraz to bardziej niewiarygodnych historii, jak to klecha został zamordowany. Okoliczni wierszokleci nawet zaczęli układać sprośne piosenki o księżach, ale biskupia inkwizycja szybko się nimi zajęła. Wszystko oczywiście denerwowało biskupa, jednak w nawet największych aferach dało się wszystko uspokoić stosem. Na rynku był ułozony wyjątkowo wielki stos. Do Wrocławia zjechali się najwięksi mistrzowie by nadzorować budowę stosu. Dbali o to aby nie był za suchy, czy też za mokry. Egzekucja miała nastąpić 15 kwietnia roku pańskiego 1420. Oczywiście prawdziwego zabójcy nie znaleziono, ale to nie problem. Wystarczyło dorwać jakiegoś chłopa i gotowe. Jak zwykle biskupia inkwizycja stanęła na wysokości zadania.
 Dnia 15 kwietnia tłum wrocławian zgromadził się na rynku.
- Ludu wrocławia - wrzeszczał dominikanin - zgromadziliście się tutaj, aby zobaczyć, jak ręka Pana sprawiedliwego, dosięga i niszczy zło wcielone. Ci co nie wyrzekną się szatana i nie przejdą na prawdziwą wiarę, zostaną ukarani przez Pana naszego, Stwórcę Nieba i Ziemi. Zaprawdę powiadam wam, zdejmijcie sandały, bo ziemia na której stoicie jest ziemią świętą. Wrocławianie zdejmijcie sandały, albowiem ziemia, na której stoicie jest ziemią świętą. Bóg właśnie dokona pomsty na grzesznikach!
 Po przemowie mnicha wyszedł na plac waligóra z maską na twarzy. W ręku miał pochodnię. Podszedł do stosu i podpalił go. Ogień buchnał, jął powoli wspinać się do góry. W powietrzu nosił się swąd palonego drzewa i smoły. Chłop zaczął wrzeszczeć w niebogłosy.
- Ludzie! Ratunku! To pomyłka! Jam niewinny! Ratuunkuu!
Stos palił się powoli, gdyż tak miał się palić. Starannie dobierane drzewo, według sekretnych sposobów mistrzów całej Europy, starannie moczone, tak aby nie paliło się za szybko, oraz aby dym nie zadusił męczennika, zanim ogień go porządnie przysmaży. Wrocławianie wiwatowali i radowali się, oto pan kara szatana. Konrad, biskup wrocławia  siedział i patrzył na egzekuzję bez większych emocji.
- Nikt, absolutnie nikt przed śmiercią nie wrzeszczy tak jak mu kazaliście. - mówił bardziej do siebie, niż do katów stojących obok niego - Czy aby na pewno pożądnie go przypaliliście żelazem?
- Tak.
- Coś za słabo, ale nic straconego. Ludzie się i tak cieszą.
Arab spoglądał na wszystko z pogardą.
- Coś mi się widzi, że waszym duchownym nie zabardzo pasuje przypowieść o drugim policzku - powiedział do swojego znajomego Albrechta z Krakowa
- O czym?  
- Oj, oj. Nie znasz? A co mówi Pan, 'Jeżeli ktoś cię uderzy w policzek, nadstaw mu drugi mówiąc: Uderz mnie w drugi policzek, jeżeli sprawi ci to przyjemność'. Czy jakoś tak - rzekł z pamięci
- Ahmedzie, Ahmedzie. Chcesz zostać klechą, czy jak? - spytał się Albrecht
- Nie, wiesz, że wierzę jedynie w potęgę pieniądza
- RATUNKU, ÂŻYDZI, ÂŻYDZI MNIE ZATRULI! - ryczał mężczyzna idący z wielkim trudem w stronę rynku - ÂŻYDZI ZATRULI!
Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Wrocławianie pobiegli w stronę żydowskiej dzielnicy. Tratowali się wzajemnie, wrzeszczeli, wzywali boga. ÂŻydzi pokapowali się o co chodzi i również ruszyli do ataku. Nie wiedzieć z kąd pojawiły się wozy z bronią. Ludzie uzbrojeni w cepy, widły, oszczepy, dzidy, zardzewiale miecze, halabardy, sztylety i noże pobiegli ku sobie. Obie strony zderzyły się. Krzk mordowanych wzbił się w powietrze. Wrocławianie mieli przewagę, po ich stronie stanęli rycerze w pełnej płycie i na koniach.
- Szanuj bliźniego swego, odpuszczaj mu grzechy - westchnął Achmed, po czym wyciągnał broń i euszył do walki.
 
***
Henryk był kupcem, miał dwójkę dzieci, był pomocny, życzliwy, na ulicy nawet czapkę zdjął na powitanie, a teraz wymachiwał mieczem krzycząć w stronę żydówki
- Zabiję cię szmato!
Zamachnął się mieczem i trafił w twarz kobiety. Nie czekając na dalszy rozwój wypadków ruszył się w stronę kolejnego żyda. Zauważył meżczyznę, obcokrajowca, świadczyła o tym jego ciemna karnacja, pewnie turek.  Ă“w turek zabijał wrocławian, więc kupiec niewiele myśląc ruszył z imieniem boga na ustach w jego stronę. Obcokrajowiec był nadwyraz zwinny, bez trudu unikał niezdarnych ciosów wyprowadzonych przez Henryka. Rozjuszony ślązak machał mieczem na oślep. Znudzony turek zrobił zręczny unik i ciął w brzuch. W oczach Henryka pociemniało. Widział swojego synka i roczną córeczkę w rękach jego młodej żony. Całe życie przeleciało mu przed oczami, a ostatni obraz jaki zapamietał to swoje flaki leżące na bruku żydowskiej dzielnicy. Dalej była tylko ciemność.


C.D.N.

Offline Darkon

  • Magnat
  • ***
  • Wiadomości: 393
  • Reputacja: 0
Pers
« Odpowiedź #1 dnia: 25 Kwiecień 2007, 18:56:44 »
Lecimy:

1: Kurzymy, a nie kużymy ;]
2: Księżyc był w pełni, ale ledwo oświetlał ścieżkę w lesie.
Nie lepiej "Była pelnia, (...)"
3: Opóścił powiadasz? Nie słyszałem
4: Pan jest mym pasterzem, nie brak mi nieczego..
Niczego, nie nieczego.
5: Zamierzasz, a nie zamieżasz
6: Nazwij mnie tępym, ale zgubiłem się:
Bolko poczuł jak obcy go podnosi i opiera plecami o dąb. Stanął naprzeciwko niego. Oczy miał czarne niczym noc. Księżyc wyszedł zza chmur. Mężczyzna był pochodzenia arabskiego. Wskazywała na to jego broń , dwa zakrzywione miecze przyzdobione runami, jego medalion umieszczony po środku cieńkiego napierśnika robionego tylko na wschodzie, jego akcent i sposób poruszania się. Arab spojrzał mu prosto w oczy, po czym z niesamowitą szybkością sięgnął po miecz i ciął w szyję. Ostatnia myśl koznodzieji była iście biblijna.
Panie, wybacz mu, nie wie co czyni.
Wojownik broń schował równie szybko co ją wyciągnął.

W tym momencie nie wiem o kim opowiadasz, jako o Arabie, nie napisałeś tego wyraznie. Oprocz tego kaznodziej, a nie koznodziej, z tego co wiem;]
7: WrocławiU
8: ÂŻydzi pokapowali się o co chodzi i również ruszyli do ataku
Otóż, wg. literatura to nie miejsce słowa pokapowali
9: Krzyk, a nie krzk
10: Ruszył, a nie euszył
11: Zauważył meżczyznę, obcokrajowca, świadczyła o tym jego ciemna karnacja, pewnie turek
Głupio wyjaśniasz słowo obcokrajowiec, patrz jak to jest napisane. Powinien być spójnik a wg. mnie. A jeśli już koniecznie chcesz dodać jeszcze to o turku możesz napisać "wyglądał na turka", w nawiasie.
12: Wielokrotny brak przecinka w odpowiednim miejscu

Otóż podsumowując:
- Pełno tu literówek, braki przecinków, też się znajdą - mogłeś sprawdzić w wordzie
- Fabuła dobra i oryginalna, szkoda, że niektóre błędy kłują w oczy. Zarzucam ci, iż napisałeś to prawdopodobnie na szybko, i ta dobra fabuła została zmarnowana, poprzez jej durne opisy, które nie zachęciły mnie zbytnio do czytania

Daje ci: 4/10 oraz 2/5.

Forum Tawerny Gothic

Pers
« Odpowiedź #1 dnia: 25 Kwiecień 2007, 18:56:44 »

 

Sitemap 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 
top