Po chwili mag zauważył 2 dość duże rozpruwacze. Użył małej burzy ognistej, by je zabić, lecz jeden z nich zbiegł. Drugi rozpruwacz, zaczął szarżować w stronę Isgarotha. Ten szybko pomyślał jakieś zaklęcie i rzuciłje na bestię. Ta poleciała do góry uderzając o drzewo i łamiąc sobie kręgosłup. Isgaroth poszedł dalej, nagle zauważył jak ktoś krzyczy o pomoc. Mag przyspieszył kroku i zobaczył elfa, który błagał o pomoc:
- POmóżcie!!!! Naszą osadę zaatakował jakiś dziwny człowiek i zabiłkilku ludzi, nie mamy broni.
Isgaroth się zamyślił po czym rzekł:
- Jakim cudem elfy mają tutaj osadę... coś mi tu źle pachnie. Co to za dziwny człowiek
- To mag, to mag... wyczarował coś, jakąś czarną kulę, która uderzyła w moich przyjaciół... i... i - zachlipał elf
"Skąd na Marancie osada Elfów... hmmm... nie wiem czy elf mówi prawdę, ale czeka na mnie teleporter, sam nie wiem, iść z elfem czy do teleportera".