Assasyn przechadzał się po mieście. Był zadowolony, że ostatnio bardzo dobrze mu się wiodło i nie narzekał na brak pieniędzy. Jednak szybko usłyszał czyiś głos. Po chwili dotarł do centrum Dolnego Miasta. Było tam wielu strażników miejskich, więc Bandyta schował się w cieniu jednego z domów. Za strażnikami stał jeden, ciężej opancerzony i starszy od reszty.
- Niebawem odbędzie się zwiadowcza wyprawa organizowana przez armię. Ma ona na celu dotarcie do obozu najpotężniejszej organizacji przestępczej w Marancie. Według informatora straży, który niestety przepadł w niewyjaśnionych okolicznościach ich obóz znajduje się w ruinach starego Hagbanu. Organizacja ma na koncie takie występki jak liczne napady na karawany oraz ograbienie i spalenie największego źródła żywności w Marancie. Gdy dotrzemy na miejsce natychmiast określamy ilość bandytów. Jeśli nasze siły będą przeważać przechodzimy do ataku. Mogą się zgłosić tylko Strażnicy Miejscy i ÂŁucznicy.
Strażnik jeszcze kilka razy wypowiedział formułkę. Wygląda na to, że nauczył się tego na pamięć. 'ÂŁucznicy... Przecież ja jestem ÂŁucznikiem, a mam jeszcze strój przed przekształcenim się Myśliwych w Armię. Ten pokraka napewno wie, że stroje jeszcze nie są gotowe. Muszę coś zrobić, inaczej nici z dodatkowych pieniędzy i schronienia...'.