Kozłow akurat o brak oryginalnosci kolejny raz sie nie zgodze. Wedlug ciebie kazda postac, ktora robila cos w Gothicu musi zostac usunieta - nie bedzie kowala, nie bedzie kucharza, nie bedzie nic. Rozmowa rowniez nie jest podobna do rozmowy z Kucharzem Snafem z GI. Co do 1 - tak zgodze sie. Co do 3 - istnieja tacy ludzie, Kozłow, nie wszyscy to bezwzgledni skazancy ;] Po 4 - w GI nie było królewskiego ziela, więc równie dobrze mógł być to w Khorinis, co drugi krzaczek, a równie dobrze może to być inna odmiana królewskeiego ziela. A pisze, a przynajmniej staram sie wedlug tamtejszych realii.
Arena
Kiedy się obudził, był już ranek, a Lasuar właśnie pogryzał bochenek chleba.
- O już wstałeś, mamy jeszcze ser, drugi bochenek chleba, wino, co chcesz na "śniadanie"?
- Daj trochę sera i nalej mi trochę wina, tam jest jakiś antyk - kubek - odpowiedział Rangus wskazując na zakurzone szklanki, które stały na jednej z szaf - Jak ci idzie z tym "szacunkiem"?
- Słabo, wczoraj spotkałem jakiegoś strażnika - Bloodwyn, kazał mi zapłacić 10 bryłek rudy
- Oddałeś mu? - powiedział lekko zdenerwowany Rangus
- Oczywiście, że nie, ale wtedy rzucił się na mnie. Na szczęście go powaliłem i lekko przejechałem sztyletem. Powiedział mi, że jeszcze pożałuje.
Po krótkim śniadaniu Rangus i Lasuar wyszli. Rangus ruszył w stronę bramy, by zapytać o coś Diego, ale za plecami usłyszał jak, któryś Cień mówi do Lasuara "Bloodwyn przesyła pozdrowienia". Więc szybko wyjął kilof i gdy Cień już nabierał zamachu - szybko go znokautował.
- Dzięki, mało brakowało - powiedział Lasuar
- Coś mi się wydaje, że ten Bloodwyn nie żartuje, chodz ze mną póki co, będzie bezpieczniej.
I ruszyli w stronę Hareva, który jak zwykle na drodze do areny gotował coś w kotle.
- Witaj, Harev, to mój przyjaciel, Lasuar - masz tu składniki - powiedział oddając je
- Dziękuje, a teraz informacje, co? Dobra, pomyślmy, Fisk, Rączka, Nek, Fletcher, ten nowy Dexter, Szakal, Narev, Thorus, Gorn, Angar, Berion, Namib, Kagan, Tyon, Scatty, Fortuno, Parvez, Lares, Lee, Jarvis, Cipher, Torlof. Wiem, że to dużo, pewnie nawet nie wszyscy, ale Diegu mogą wystarczyć mniej osób na pewno.
- Dzieki, Harev
Po krótkim pożegnaniu, Lasuar i Rangus się rozeszli. Rangus pognał w stronę areny - to zawsze go ciągneło - walka. Przed areną przy ognisku siedzieli czterej ludzie - za pewne wojownicy, a przy ławce siedział jakiś silnie zbudowany mężczyzna.
- Chcesz spróbować na Arenie, co? - powiedział mężczyzna
Jestem Nek, zajmuje się areną, należę do Cieni
- Chce się dostać do Obozu i chciałem spróbować na arenie.
- Tamci czterej to gladiatorzy - Gorn, Angar, Narev i Scatty. Jeśli jesteś nowy, polecam Nareva, też trafił tu niedawno, ale znał go sam Gomez, więc od razu się dostał do Cieni.
- Dobrze, chcę walczyć z Narevem.
- Już na ciebie czeka - powiedział Nek dając Narevowi znak
Rangus pognał na arenę i wyciągnął kilof. Jego przeciwnik na pewno miał lepsze wyposażenie - zbroja Cieni i przyzwoity miecz. Rangus od razu ruszył na przeciwnika i przeturlał się, gdy ten zrobił "zaporę". Przemieścił się bardzo szybko więc zdążył uderzyć Nareva kilofem. Cień wrzasnął i odskoczył. Rangus nie dał za wygraną - od razu, kiedy Narev był jeszcze osłabiony po ciosie - zadał ostateczny cios kilofem. Narev upadł upuszczając miecz. Nek z uśmiechem krzyknął do Rangusa:
- Mamy taką zasadę, jeśli go pokonałeś możesz mu zabrać broń, którą walczył
Rangus zadowolony podniósł miecz. Był to szeroki, zdobiony kilkoma trofeami takimi jak pazury zębacza, długi miecz. Po chwili pomógł wstać leżącemu dalej Narevowi, a ten odpowiedział mu:
- Dobra walka, jesteś lepszy, gdyby nie Gomez już dawno bym tu zginął
- Tak słyszałem, że go znasz
- Nie masz zbroi, co? Chcesz się przyłączyć? Pomogę ci, masz mój głos, obiecuję
- Dzięki, Narev, może jeszcze kiedyś się spotkamy na arenie
Kiedy wyszedł, spotkał niemiłą niespodziankę...
Bloodwyn
Z wejścia na arenę wychylił się silnie zbudowany, wysoki strażnik o gęstej czarnej czuprynie, wraz z dwoma ludzmi w pancerzach Cieni.
- A więc utrudniasz sobie, tutaj życie, co? Zaraz się przekonamy na jak długo - powiedział do Rangusa strażnik - Pogadamy o tym w tamtej dziurce, twój kumpel też tam jest, na pewno dojdziemy do porozumienia. - dodał z uśmiechem
Rangus opierał się lecz Strażnik objął go i prowadził w stronę ciemnego pomieszczenia wybudowanego w "antycznej" części murów. W środku był już Lasuar pilnowany przez kolejnego Cienia.
- Teraz się zabawimy - powiedział strażnik i wyciągnął miecz
Nagle z tyłu stanął Diego i podciął od tyłu Bloodwyna, który upadł na ziemię z jękiem. Pozostali Cienie rzucili się na Diega, lecz Rangus i Lasuar dobyli swoich broni (Lasuar szybko podniósł miecz ich obalonego przywódcy) i po krótkiej walce napastnicy padli trupem, za wyjątkiem strażnika.
- Narev powiedział mi, że widział jak cię ciągneli - wskazał na Rangusa i schował broń
- Dzięki...
- Ten strażnik to Bloodwyn, ma tu spore wpływy. Jeśli nie chcesz zginąć musisz mu dawać codziennie 10 bryłek rudy.
- Albo... - powiedział Lasuar
- Albo są dwa inne wyjścia: Wpływy Thorusa lub załatwienie Bloodwyna - dokończył Diego
- Który to Thorus? - spytał Rangus
- Ma ulepszoną zbroję strażników, kręci się przed zamkiem
- Spróboję się wkupić w niego łaski, jak tylko skończę załatwiać rzeczy na arenie - powiedział Rangus
- Ja ruszę tam chyba od razu - powiedział Lasuar
Po ponownym podziękowaniu wszyscy spowrotem się rozeszli zostawiając pół martwego strażnika i trzy zakrwawione ciała na starej, zakurzonej posadzce. Rangus wrócił przed arenę i powiedział do Nareva:
- Dzięki, za to, że przysłałeś Diega
- Nie ma, za co, sam wiem jak czasami trudno tu przeżyć, poza tym masz coś z wojownika, a takich nigdy za wiele - odpowiedział mu Narev i uśmiechnął się
Rangus podszedł do Neka i już otwierał usta, lecz ten go uprzedził
- Dobra walka
- Dzięki, Narev był trudnym przeciwnikiem
- Nie ta walka - odpowiedział z uśmiechem Cień - Wiem, że chcesz się do nas dostać. W każdym razie masz mój głos.
- Chciałbym następnego przeciwnika
- Dobra, Scatty się robi!
Rangus ruszył na arenę, a gdy dotarł - Scatty już tam czekał z wyciągnietym toporem bojowym. Był on podobnie jak zresztą wszyscy w Kolonii - "napakowanym", zdrowym mężczyzną z zamiłowaniem do bójek.
Rangus również wyciągnął w pośpiechu miecz i czekał co zrobi Scatty. Cień rzucił się na niego z okrzykiem na ustach, lecz Rangus przyblokował jego cios swoim szerokim mieczem. Następnie serią szybkich ciosów poważnie poranił nieprzyjaciela. Ten odskoczył i czekał na działanie ze strony Rangusa. Ten tak samo barbarzyńsko rzucił się na Cienia, lecz przy ostatnich krokach przeturlał się na lewo i zadał mężczyznie ostateczny cios. Scatty z wrzaskiem upadł na ziemię. Rangus zebrał mu miecz i wziął mu zręcznie sakiewkę z 150 bryłkami rudy. Kiedy wychodził z areny zaczepił go czarnoskóry mężczyzna ubrany w nieco innej zbroi niż inni Cienie - inny kolor, na oko z innego zwierzęcia i przede wszystkim bardziej imponujące trofea.
- Niezle walczysz, nazywam się Gorn
- Rangus
- Widziałem twoje walki, dobre, jeśli chcesz możemy przyjacielsko zawalczyć
- Jestem dopiero co po kilku bójkach, chyba muszę się po....
- Masz tutaj miksturę, jedna mnie nie zbawi
Rangus podziękował, wypił wszystko dokładnie i napełniony siłami dał znak, by Gorn ruszał na arenę
\\Rajca: A Ty jak odpowiadasz komuś(Tu Kozłowowi) to zechciej robić mnie błędów! I post pod postem po kilku godzinach...złączyłem.