Dlatego, to że dziś np. nie zginąłem na drodze(Prowadziłem auto po krajowej 7. jechałem ok 100 km/h jechałem za Tirem, na zakręcie podjechał do mnie po lewej stronie Hyiundai. Chciał wyprzedzać, ale nie dał rady i skręcił prosto na mnie). zawdzięczam swoim umiejętnością prowadzenia auta? Bogu? Czy szczęściu? Na to 1 mam jakiekolwiek dowody na 2 i 3 mogę sobie tylko gdybać. Dlatego nie uważam, aby Bóg miał jakiekolwiek miejsce we wszechświecie.
Skąd wiesz, że nie zginąłeś?
Film obejrzany. Połowa jest nudnym pieprzeniem, o którym każdy wie. Dalej film jest... śmieszny. Spodziewałem się czegoś większego po Hawkingu. Jego myślenie jest miałkie i śmieszne, ale nie z punktu widzenia wierzącego, ale kogoś, kto stara się wyjaśnić jak najwięcej nauką. Najśmieszniejsze jest to, że próbuje udowodnić brak Boga, cały czas starannie nie tykając tych "praw przyrody", których ciągle używa do swoich twierdzeń. Ale to zostawię sobie na deser. Po pierwsze - pojęcie ujemnej energii jako przestrzeni - używa go w pełni jako potwierdzonego pojęcia, tymczasem to jedynie wątpliwa hipoteza, niemająca nawet dużego poparcia naukowego. Ale już mówiąc o niej, przyczepię się do niej. Skoro świat u początków był mniejszy od rozmiaru protony, a w nim była skupiona cała energia, to w jaki sposób z niesamowicie małej przestrzeni miałaby powstać równowaga? Już nie mówiąc o tym, że czas i przestrzeń są pojęciami bardzo bliskimi, zaś Hawking starannie je rozdziela. Przyczepiłbym się jeszcze do tego "zamrożenia" czasu w czarnej dziurze, bo wedle tego, co słyszałem, odbywa się to w całkiem inny sposób, ale nie chcę się aż tak opierać na niepewnej wiedzy. Dalej - mechanika kwantowa. Hawking uważa, że to dzięki niej powstały wszechświat. Kolejne gówno prawda. To w trakcie powstawania wszechświata powstały zasady, nie wcześniej. Fakt, coś może wziąć się z niczego, ale skoro już się bawimy w mechanikę kwantową, to iloczyn jego czasu istnienia i energii nie może przekroczyć stałej Plancka. O kurwa, coś tu nie gra, co nie? Wtedy nasz wszechświat zniknąłby, zanim cokolwiek zdążyłoby się stworzyć. I mój deser - prawa przyrody. Hawking starannie je omijał, ale to największy błąd w jego śmiesznej teorii. Uważa, że to prawa stworzyły świat taki, jakim jest teraz. Owszem, ale co było przyczyną powstania praw i oddziaływań, już nie mówiąc o tym, że ich początki był inne od obecnych. Co było tego przyczyną? Co było w ogóle przyczyną powstania tych praw, skoro nie są one uzależnione od energii czy przestrzeni? Dlaczego mamy stałe, jakie mamy? Skoro tak się Hawking powołuje na mechanikę kwantową, to powinien wiedzieć, że podczas pierwszych chwil BB mogliśmy otrzymać tak przeróżne stałe (możliwe, że nawet nieskończoną ilość ich wartości), ale otrzymaliśmy właśnie takie. A są teorię, które mówią, że minimalne różnice w niektórych stałych spowodowałyby, że nasz świat byłby zupą kwarkowo-gluonową czy czymś zupełnie odmiennym. A skoro już opowiada, że wcześniej świat był wielkości protonu, jednocześnie zaprzeczając w pewien sposób swojej teorii z ujemną energia przestrzeni, w którym czas nie istniał, co spowodowało, że zaczął istnieć? Skąd wzięła się siła, która rozerwała to wszystko, jeżeli przyciąganie było tak niesamowicie silne? Jednym słowem - film klapa.