Autor Wątek: Gomez i Kolonia  (Przeczytany 3812 razy)

Description:

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Niro

  • Magnat
  • ***
  • Wiadomości: 856
  • Reputacja: 1
Gomez i Kolonia
« dnia: 02 Marzec 2007, 21:08:12 »
- W imieniu króla Rhobara II, władcy Myrthany, pana Varantu skazuję cię na dożywotni pobyt w kolonii więzięnnej na wyspie Khorinis. NASTÊPNY! - krzyknął sędzia.
Księżyc był przysłoniętymi czarnymi chmurami. Drogę rozświetlały tylko pochodnie, które trzymali strażnicy. Skazańcy z kajdanami opuszczali swoje głowy w dół. Nie wolno im było patrzeć na ich nadzorców. Każdy wiedział, że w głębi wąwozu czeka na nich piekło. Nie byli to tylko wrogowie publiczni. Wielu było skazywane za żebractwo lub nie płacenie podatków. Ta grupka nieszczęśliwych ludzi już nigdy nie mieli patrzeć na swoje rodziny. Te zaś będą wytykane palcami na mieszczańskich targach. Po kilku godzinach tułaczki dotarli do wielkiego zamku. Byli tam żołnierze, którzy mieli kontrolować prace nad wydobyciem. Jeden z członków Straży, 'Nadzorca' jak go nazywali jedni z pierwszych więzniów, którzy wytrzymali to piekło zawsze sprawdzał każdego nowoprzybyłego. Nie wypełniał on żadnej znaczącej roli, wydawał kilofy. Mimo wszystko nie cieszył się sympatią więźniów. Jego lęk zbudził jeden z nich.
- Co to za jeden? - spytał swojego kolegę.
- Nazywa się Gomez. Trafił tu za jakieś morderstwa. Plotki głoszą, że rozłupał czaszkę jakiemuś bogaczowi, który uśmiechnął się do niego drwiąco. Poza tym był przywódcą jakieś szajki bandyckiej. Jeszcze jak go prowadzili podobno mocno się stawiał.
Dobrze zbudowany z rękoma, które mogłby by zgnieść komuś głowę bandyta podszedł do Nadzorcy, aby dostać swe narzędzie pracy, które wkrótce miało być jego przeklęństwem.
- Gomez się nazywasz, nie? - spytał strażnik z drwiącą miną.
Kopacz tylko pokiwał głową szeptając 'Tak'. Nadzorca bez słowa wydał mu swój kilof. Później zaprowadzono Gomeza do podziemnych lochów. W jego celi było sześciu innych więźniów. Nie było żadnych łóżek. Wokół latały szczury, które piskiem nie pozwalały zasnąć. Wszyscy byli wyczerpani, spoceni i głodni. W celi było czterech nowych, dwóch stałych bywalców. W końcu po długiej chwili milczenia Gomez spytał:
- Dają tu coś do jedzenia?
Jeden ze starych górników odpowiedział:
- Masz je przed sobą.
Wszyscy spojrzeli na wałęsające się pod nogami stworzenia. Jeden z nich wziął je i nadgryzając pozbawił je życia i przeszedł do konsumpcji. W ślad za nim postąpili inni, oprócz jednego, który zaczął płakać i wyrywać sobie włosy. Miał obłęd w oku. Skulił się próbując zasnąć. Nazajutrz, gdy Gomez stał zobaczył, że jego towarzysz nie żyje. Leżał z otwartymi ślepiami, a wokół niego zgromadziły się te ssaki. To właśnie one go zabiły.
- Albo my, albo one - szepnął stary kopacz.
Cała grupka bez większego ubolewania odeszła z celi i wzięła swoje kilofy. To miał być jego pierwszy dzień. Wiedział, że prawdziwe piekło ma jeszcze dopiero przed sobą.

Prowadzony przez strażników ujrzał miejsce swojej pracy.

Jeżeli oceny będą dobre, to napiszę kolejne części. Oceniajcie.
« Ostatnia zmiana: 30 Marzec 2007, 12:56:35 wysłana przez Rajca »

Offline Kozłow

  • Magnat
  • ***
  • Wiadomości: 1717
  • Reputacja: 382
  • Płeć: Mężczyzna
  • Acid Rain!
Gomez i Kolonia
« Odpowiedź #1 dnia: 03 Marzec 2007, 11:52:44 »
Nie zauważyłem żadnych większych błędów (to niemożliwe....  ).  Jedyne zastrzeżenie to nie "saprowadzono", tylko "zaprowadzono" i nie "sgromadziły" tylko "zgromadziły", ale to malutkie błędy nie rażące. Ortografia tekstu bardzo dobra (prócz tych dwóch wyrazów), stylistyka też. Dobra fabuła, zachowane gothicowe realia, czekam na następne części.

5 gwiazdek, ocena 10/10 (na zachętę)  

---------------------------------------------------------------------
DR¯YJCIE PRZED GNIEWEM BELIARA, ON ZNISZCZY WYZNAWCÓW INNOSA

Forum Tawerny Gothic

Gomez i Kolonia
« Odpowiedź #1 dnia: 03 Marzec 2007, 11:52:44 »

Offline Sado

  • Weteran
  • ****
  • Wiadomości: 5477
  • Reputacja: 2172
  • Płeć: Mężczyzna
  • So long, gay boys.
Gomez i Kolonia
« Odpowiedź #2 dnia: 03 Marzec 2007, 13:51:14 »
Nie widziałem żadnych ortograficznych błędów, może była z jedna wyrazówka i trochę interpukcji, ale poza tym wszystko jest ok. Opka zdecydowanie za krótkie, ale miłe dla oka. Da się czytać. Jedyną wadą, jak już mówiłem to długość opka. mógłbyś także bardziej opisać Gomeza, ale ogólnie jest spox. Nie ma tu niczego specjalnego, ale dlaczego miałbym ci wstawić negatywną ocenę. Daję 8+/10 czyli 4 gwiazdki

Offline Kapi Pogromca

  • Kopacz
  • **
  • Wiadomości: 128
  • Reputacja: 0
Gomez i Kolonia
« Odpowiedź #3 dnia: 03 Marzec 2007, 14:49:26 »
Nie zauważyłem żądnych błęów ortograficznych. Może i są, ale nie wczytywałem się bardzo w opowiadanie. Fabuła całkiem, całkiem. Mimo tego ta częśc jest za krótka. To chyba nawet jak na prolog jest za krótkie. Więc pisz dłuższe opowiadania. Ocene wystawię jak napiszesz już reszte.

Offline Niro

  • Magnat
  • ***
  • Wiadomości: 856
  • Reputacja: 1
Gomez i Kolonia
« Odpowiedź #4 dnia: 03 Marzec 2007, 16:51:31 »
Dziękuję serdecznie za oceny, a oto następny odcinek (będą to wspomnienia i objaśnienia jak niektóre postacie z SO odgrywające w moim opowiadaniu ważną rolę trafiły do Kolonii. Na początek zacznę humorystycznie:

Był ciepły poranek. Jak zwykle niewiele się działo. Strażnicy za parę godzin mieli odwiedzić Lobarta na jego farmie. Wszyscy zapakowywali jedzenie. Oprócz jednego....
- Hej, gdzie Wrzód!? - spytał farmer
- Ja go nie widziałem - odpowiedział Vino
- Jasna cholera, zaraz ci z miasta przyjdą, a my jeszcze nie mamy żywności. Na dodatek nie mamy baraniej kiełbasy. Maleth! Mógłbyś się bardziej troszczyć o nie!
- To napewno nie wilki! Przecież zaprowadzam je za młyn w nocy! - odpowiedział oburzony pasterz.
- Nieważne! Vino poszukaj go! Tego skurczybyka nigdy nie ma kiedy jest potrzebny! - powiedział Lobart - No jazda! Bo odetnę ci pensję!
- I tak nie ma co odcinać - burknął Vino
Chłop poszedł za pole. Nie wiedział gdzie może się kryć ten młodzieniaszek. Zatrzymał się na chwilę i usłyszał beczenie owcy. Poszedł na tyły spichlerza.
- O CHOLERA! - krzyknął Vino
To co zobaczył chłop przerosło jego oczekiwania. Oto przed jego oczami Wrzód robił z owcą to, czego nikt nie powinienen robić.
- Co jest? - spytał się chłopak
Wieśniak wyjął swój sierp i wskazał na przyrodzenie Wrzoda.
- A... Już zakładam... - rzekł chopak zapinając swoje spodnie.
- Straż się z tobą policzy! Ty...ty... ty.... OWCOZAPŁADNIACZU!

***

- Hej! Nie ważne dokąd idziesz! Stoi przed tobą skarb tej wyspy! Oto Czerwona Latarnia! Poznaj rozkosz, którą da ci kwiat Matki Natury - Varnę! - rzekł zaganiacz.
Miał dosyć dużą głowę, wąsy oraz opaloną cerę.
- Hej, Diego! - zaśpiewaj co innego przed gośćmi, bo ostatnio nikt nie przychodzi - krzyknął Bromor.
- O co ci chodzi!?
- Zgol przynajmniej te wąsy! Wyglądasz w nich jak byś sam był atrakcją tego miejsca! Borka jest od ciebie zdecydowanie lepszy!
- Daj mi spokój! Rzucam tę robotę!
- Co? Może chcerz kraść i później wydobywał rudę dla króla!? Proszę bardzo! I koniec ze zniżką na dziewczyny!
Diego opuścił miejsce, w którym pracował już od dzieciństwa mały chłopiec. Jak miał 15 lat sprawdzał, czy wszystkie gadżety są w porządku. Jednak to już przeszłość. Nie wiedział co będzie robić, jednak wiedział, że kiedyś może się dorobić. Za swoje zaoszczędzone pieniądze kupił schludne ubranie. Mógł powiedzieć, że wygląda jak szycha. Chciał pójść do Górnego Miasta i tam zacząć pracować. Przy bramie do tej luksusowej dzielnicy zaczepił go jeden kupiec:
- Ej ty! Wyglądasz na bystrego człowieka. Pewnie szukasz pracy? Mogę ci ją dać. To jak? - spytał człowiek wyglądający na kupca.
- Jasne, czemu nie...
- Dobrze. Umiesz czytać?
- Tak.
- W sumie dobrze. Umiesz inne rzeczy?
- Cóż... mam dosyć zręczne palce, ale...
- Wspaniale! Wyglądasz też na w miarę silnego! Jestem Gerbandt! Gdzie mieszkasz?
- Dzielnica portowa, pierwszy dom koło...
- Wiem, wiem gdzie to jest! Przyjdź jutro. Pogadamy co będziesz robić...
Nazajutrz Diego wstawił się do kupca.
- Wejdź - rozkazał jego przyszły pracodawca.
Zgodnie z rozkazem mężczyzna wszedł do środka.
- Dobra... Jest praca. Masz broń?
- Tak, ale...
- Nieważne. Po prostu znajdź człowieka o imieniu Bartel w porcie.Będzie za magazynem. On ci da... pewną paczkę. Nie płać mu tylko... mu ją zabierz... Wiesz o co chodzi?
- Ta, jasne. Dobrze wiem...
Diego udał się na zaplecze portowego magazynu. Tam stał łysy mężczyzna z lekko siwiejącą brodą.
- Ty jesteś od Gerbandta? - spytał mężczyzna
- Tak. Dawaj paczkę.
- Czekaj, czekaj... a pieniądze? To towar deficytowy jeśli wiesz co to jest. Trochę kosztuje...
- Aaa... Czekaj mam tutaj pieniądze - powiedział wyjmując sztylet.
Bartel próbował się bronić, jednak Diego szybko rzucił się na niego rozcinając mu szyję. Narzędzie zbrodni wytarł o ubranie ofiary. Zabrał mu paczkę. Miała dziwny, odurzający aromat. Od razu poznał co to jest. To bagienne ziele! Wiedział, że jeśli złapie go z tym jakiś strażnik to trafi do Kolonii. Schował pakunek pod ubranie i szybko pobiegł do Górnego Miasta.
- Masz tu swoją paczkę - powiedział zdyszany Diego.
- Stawiał jakiś opór?
- Nie zabardzo... Weź to ode mnie.
- Spokojnie, spokojnie. Przecież chodziło ci o pracę, nie? Masz tu trochę złota na zaliczkę.
I tak mijały kolejne dni. Diego nie mógł narzekać. Szybko wyrwał się z Dzielnicy Portowej i kupił sobie mieszkanie w Dolnym Mieście. Wraz z kolejnymi zadaniami zwiększało się jego cwaniactwo. Szybko stał się mistrzem w kanciactwie. Oprócz tego zawsze zasilał się drobnymi kradzieżami kieszonkowymi. Jednak po pewnym czasie sprawy zaczęły się komplikować. Gerbant coraz mniej mu ufał, a Diego coraz bardziej maczał palce w jego brudnych interesach. Pewnego dnia kupiec mu powiedział:
- I tu się kończy nasza współpraca...
- Co? - krzyknął Diego wyjmując ostrze.
- Za dużo trochę wiesz. Jesteś zbyt wścipski... Niestety, ale twój czas nadszedł...
- Nie zabijesz mnie. Wiesz dobrze, że za takie rzeczy się trafia do sakichanej kolonii.
- Rzeczywiście... - uśmiechnął się Gerbant.
Kupiec swoje ostrze wbił sobie w nogę.
- AAAAA!!! STRAŻ!!!!
Wnet zjawiło się dwóch strażników. Jeden z nich pomógł Gerbantowi podnieść się.
- Ten szaleniec chciał mnie zabić! Zabierzcie to ścierwo!
- Ale krew jest na pana broni... - zauważył strażnik.
Słysząc to kupiec wyjął mieszek złota i dyskretnie wręczył to strażnikowi, który wcześniej mu pomógł.
- Jesteś pewien? - spytał kupiec
Żołnierze zabrali Diega. Był on zdenerwowany jak jeszcze nigdy w życiu. Jak mógł być aż tak naiwny? Od tego momentu miał być do końca życia niewolnikiem. Niewolnikiem króla.

***

Do gospody wszedł chudy człowiek o siwych włosach zawiniętych w kitce. Mimo siwizny miał on cerę w miarę młodego człowieka.
- Cześć Hanna - powiedział mężczyzna muskając delikatnie ustami właścicielkę gospody w policzek.
- Cześć Rączka. - powiedziała kobieta. - Tu masz klucz na dół.
- Dzięki słodziódka powiedział Rączka klepiąc dziewczynę po pośladkach.
Otworzył drzwi, po czym zaczął schodzić po schodach. W powietrzu czuć było smród. Niebawem znalazł się w małym pomieszczeniu mającym przypominać pokój. Było tam kilku innych ludzi. Czterech mężczyzn i jedna kobieta. Wszyscy zaczęli wykładać na stół swoje zdobycze.
- Zabrałam to jakiemuś bogaczowi z Górnego Miasta - powiedziała kobieta.
- Wygląda na cenne. Wątpię by Halvor ma tyle pieniędzy na wymianę tego. - powiedział jeden z mężczyzn, również o siwych włosach.
- Daj spokój Ramirez! Pewnie odsprzedaje później te rzeczy jakiemuś innemu nabywcy. - odpowiedziała kobieta.
- Mówię tylko co myślę, Cassia - odpowiedział Ramirez.
- Dajcie oboje spokój! - rozkazała postać o ochrypłym głosie i bladej twarzy. - To znalazłem przy ciele innego człowieka z Górnego Miasta.
- Jesteśmy Gildią Złodziei, a nie Gildią Morderców, Nagur - zauważył Rączka.
Nie przepadał za Nagurem. W przeciwieństwie do niego, on nigdy nie zabijał. Nagur wydawał się wręcz lubić to robić.
- Tak, czy siak ukradłem, nie? A to, że koleś się obudził to jego problem...
- Dobra, a ty Rengaru? - spytał Rączka.
- Ja to jabłko... - powiedział złodziej. Wyraźnie się jąkał.
- Jesper?
- Te sreberka. Samego gubernatora. - uśmiechnął się inny złodziej.
- Dobra, wymieńcie to wszystko u Halvora. Dzisiaj wielka noc. Sędzia będzie się musiał pożegnać, ze swoim Krwawym Pucharem.
- Skąd wiesz, że on go ma? - spytał Nagur
- Mam takie przeczucie. W końcu jest sędzią, nie?
- Jasne... Tylko pamiętaj... Jak się obudzi to...
- Przestań już! Wiesz, że nie zabiję. - powiedział Rączka.
- Twój problem.
W nocy Rączka udał się do Górnego Miasta. Noc była bezksiężycowa, wię strażnicy nic nie widzieli. Prześlizgnął się do domu, niedaleko posiadłości gubernatora. Wszedł na piętro. Nie widział nigdzie wielkiego, zdobionego złotego pucharu. Wiedział, co to oznacza. Nacisnął na wielką tarczę naprzeciwko kominka. Otworzyło się tajne przejście. Wytrychami próbował otwierać skrzynkę. Jednak zamek był bardzo dobrej jakości. Ni stąd ni zowąd dostał jakimś twardym przedmiotem w głowę. Gdy się ocknął był w celi więziennej.

***

Cavalorn był myśliwym. No cóż, nie do końca, gdyż polował bez zezwolenia. Jednak nikt dzisiaj o takie rzeczy nie dbał. Bosper płacił dobrze za skóry zwierząt, mniej niż swoim czeladnikom, ale zawsze coś. Pewnego dnia w lesie usłyszał w krzakach jakiś szelest. Może to jakiś Cieniostwór? Był pełen podniecenia. Napiął cięciwe łuku. Był pewnien, że to jakieś zwierze. Wystrzelił strzałę. Mimo jednak krzyku zwierzęcia usłyszał krzyk człowieka. Poszedł trochę dalej, tam gdzie wystrzelił strzałę. Leżał przed nim młody chłopak, który wyglądał na bogatego. 'Napewno coś ma' - pomyślał Cavalorn. Ani myślał udzielać pomocy. Wiedział, że jeśli chłopak umrze, on sam będzie wiedział o tym zdarzeniu i go nie wytropiom. Obszukał ciało swojej ofiary, znalazł tam gruby mieszek ze złotem. Wyjął tylko strzałę i szybko uciekł.
Kilka tygodni później zobaczył tego samego chłopca wychodzącego z Górnego Miasta. Koło niego kroczył sam gubernator Larius!
- To on ojcze! - krzyknął chłopak.
- ŁAPAĆ GO! - rozkazał Larius.
Żołnierze ruszyli w pogoń. Swoim krzykiem alarmowali innych. W końcu straż zagrodziła mu drogę. Wiedział co to oznacza. Wiedział, że trafi do kolonii.
« Ostatnia zmiana: 03 Marzec 2007, 16:52:43 wysłana przez Assasyn »

Offline Kapi Pogromca

  • Kopacz
  • **
  • Wiadomości: 128
  • Reputacja: 0
Gomez i Kolonia
« Odpowiedź #5 dnia: 03 Marzec 2007, 17:44:21 »
Hmm.... bardzo fajny to podzieliłeś. Chyba będziesz opowiadał o wszystkich "ważniejszych" postaciach z kolonii karnej. Jest kilka błędów stylistycznych. nie dokładnie zrozumiałem o co Ci chodziło z tymi gadżetami. Wątpię czy w latach, w których rozgrywa się ta opowieśc ( w tym przypadku czasy Gothic'a ) były "gadżety", o które Ci chodzi. Popracuj nad długością, części o Wrzodzie, Rączce i Cavalornie są stanowczo za krótkie. Jak narazie twoje 2 prace oceniłbym na 3.5 gwiazdek. Poczekam z oceną do końca. Pozdrawiam.

Offline Sado

  • Weteran
  • ****
  • Wiadomości: 5477
  • Reputacja: 2172
  • Płeć: Mężczyzna
  • So long, gay boys.
Gomez i Kolonia
« Odpowiedź #6 dnia: 03 Marzec 2007, 19:46:37 »
Tutaj troszkę więcej błędów niż w poprzedniej części. Pierwsza część dość zabawna ;]. Trochę krótkie te ich historyjki, ale jak się czyta to nawet ok. Zdecydowanie za dużo dialogów. I chyba najrzeczywistrzy błąd: opo miao być o  Gomezie, a nie o innych członkach koloni, lecz napewno kolejna częśc będzie już o głównym bohaterze. Za ta częśc daje ci 7/10 i czekam na kolejną część

Offline Niro

  • Magnat
  • ***
  • Wiadomości: 856
  • Reputacja: 1
Gomez i Kolonia
« Odpowiedź #7 dnia: 03 Marzec 2007, 20:37:41 »
Dzięki wszystkim za oceny. Mam nadzieję, że będziecie dalej oceniać.

Zatrzymał się na chwilę, aby zobaczyć tą lokacje. Nie było to nic specjalnego. Tunel prowadzący na dół, niedaleko zrobione coś na kształ jakiegoś ogrodzenia. Niestety, nie na długo bo został po krótkiej chwili kopnięty przez strażnika.
- Ruszaj się! Skazańcze! - krzyknął żołnierz.
Koło kopalni stała straż, która pilnowała wejścia. Każdy kopacz zostawał na wejściu opluwany przez jednego z nich. Gomez zatrzymał się przy nim. Teraz była jego kolej.
- Miłej roboty! - pozdrowił go z głupim uśmiechem strażnik, po czym splunął na skazańca.
Nie była to tylko slina, tylko coś na kształt wydzieliny z nosa, którą często wciągają chore dzieci. Jednak Gomez nie zajmował się tym problemem. Wszedł do kopalni, a przed jego oczami ukazał się wspaniały widok. Bryły rudy w ścianach połyskiwały swym blaskiem. Niewątpliwie te kruszywo było bezcenne. Od razu zrozumiał czemu król tam bardzo to pożąda. Nagle poczuł na plecach straszny ból. Ubrudził się i zobaczył, że stojący za nim strażnik ma bata. 'A więc to tak zaganiają do pracy' - pomyślał. Szybko podszedł do najbliższej bryły i zaczął w nią uderzać. Ruda była twardsza niż kamień, lub co kolwiek co było dane Gomezowi ujrzeć. Nadal czuł pieszczoty bata na swoich plecach. Za nim było słychać tylko krzyki 'SZYBCIEJ, SZYBCIEJ SKAZAŃCZE!'. Górnik zaczął z całej siły uderzać w bryłę. Mogły one śmiało zniszczyć jakąś zbroję. Cały czas siedziała w nim gorycz. Próbował on wylać ją na rudę, jednak ta była twardsza od niego. Koło niego swoje stanowisko zajmował inny kopacz, który nie miał tyle siły co on. Dlatego cały czas go biczowano. Widział, że jego sąsiad zaraz umrze z wycieńczenia.
- Wyrzucić tego mięczaka! - krzyknął żołnierz
Strażnicy wzięli zmęczonego, starego kopacza i wyrzucili go z najwyższego poziomu kopalni.
- Pracuj lepiej, albo to samo stanie się z tobą! - zagroził Gomezowi inny żołnierz.
W końcu gniew Gomeza sięgnął zenitu. Jednym, silnym uderzeniem zniszczył całą bryłę. Małe kawałeczki kruszywa rozsypały się po podłożu.
- Właśnie tak!
Jednak skazaniec nie dał upustu swej złości. Odwrócił się i z jeszcze większą goryczą wbił kilof w pancerz swojego oprawcy. Broń bez żadnego problemu przebił zbroję. Strażnik tylko spojrzał na Gomeza, po czym wysapał 'Morderca!' Skazaniec wyjął kilof z ciała zabitego. Gdy odzyskał świadomość zauważył, że wszyscy na niego patrzą. Więźniowie z podziwem i szacunkiem, żołnierze ze strachem, odrazą. Jeden ze strażników podszedł do Gomeza, po czym uderzył go z całej siły, prosto w twarz.
- NA BOCZNY SZYB Z NIM! - krzyknął
Mimo, że żołnierze próbowali opanować sytuację, to skazańcy zaczęli wznosić wiwaty i klaskać. Tylko baty jakoś uspokoiły sytuację.
- Z bocznych szybów mało kto wraca - zauważył jeden z Kopaczy. Był to ten sam, z którym Gomez siedział w celi.
Gdy skazaniec wstał został skuty i przyciągnięty na jeden z bocznych szybów kopalni. Gdy go rozkuto spytał:
- Co jest w bocznych szybach kopalni?
- To ty niewiesz? Pełzacze! Ciekawe czy wrócisz stamtąd żywy.
W bocznym szybie było już kilku skazańców. Jeden z nich miał można powiedzieć rozharataną twarz. Mina drugiego była w porządku, miał on ciemne włosy i był dobrze zbudowany. Inny jeszcze był chuderlawy, miał blond włosy i obłęd w oku. Czwarty był raczej niski, jakby płaską i szeroką twarz i brązowe włosy. Jednak największą uwagę wzbudził w nim ten piąty. Miał on kruczoczarne włosy i schludną bródkę. Miał bystry wzrok i dobrą budowę ciała, jednak nie tak dobrą jak Gomez.
- Dosyć sporo tu ludzi. - powiedział.
Mężczyzna zajął swoje stanowisko pracy. Dopiero, gdy strażnik odszedł na rozmowę ten z kruczoczarnymi włosami powiedział:
- Nazywaj mnie Kruk. Tamci to Bloodwyn, Blizna, Arto.
- A tamten?
- Tamten to Wrzód.
- Jak dawno tu jesteś?
- Kilka dni. Ty jak się nazywasz?
- Gomez.
- Ej, to ten, który zabił żołnierza! - powiedział Bloodwyn - Usłyszałem jak jeden ze strażników rozmawiał.
- To ty? - spytał Kruk
- Tak, a co? Też chcerz? - odpowiedział Gomez
- Nic. Niezły jesteś. Nie każdy tak potrafi.
- Najwyraźniej ja potrafię.
Wszyscy zajęli się swoją pracą. Jednak coś wszystkich nie pokoiło. Jakiś odłos dobywający spod jeden ze szczelin. Zdawało się, że coś chce jakby otworzyć jakieś przejście. Po kilku minutach ściana rozpadła się, a wyłoniły się Pełzacze. Było ich kilku.
- Jasna cholera! - krzyknął Arto!
- Uciekajmy! - krzyknął Blizna
Wszyscy zajęli się ucieczką. Oprócz Wrzoda, któremu najwyraźniej spodobały się kreatury.
- Chodź zwierzątko, ładne zwierzątko! Owca, ładna owca.
Gdy potwór miał się rzucić do ataku Gomez zaatakował go i silnym uderzeniem powalił na ziemię. Popchnął Wrzoda na ścianę z drabiną po czym sam wziął się za ucieczkę. Gdy już nic mu nie zagrażało chwycił Wrzoda i tym sposobem uratował mu życie. Było już pewne, że nic im nie zagraża.
- Po co to robiłeś? Interesuje cię obce życie?
- Interesują mnie ci, którzy mogą się przydać. On może nam jeszcze pomóc. Takie mam przeczucie.
Kruk spojrzał tylko na Gomeza ze zdziwieniem. Zostali oni zaciągnięciu przez strażników.
- Koniec tego dobrego! Do roboty! - krzyknął żołnierz.
« Ostatnia zmiana: 04 Marzec 2007, 10:35:50 wysłana przez Assasyn »

Offline Kapi Pogromca

  • Kopacz
  • **
  • Wiadomości: 128
  • Reputacja: 0
Gomez i Kolonia
« Odpowiedź #8 dnia: 03 Marzec 2007, 21:20:37 »
Cytat: Assasyn


Zatrzymał się na chwilę, aby zobaczyć tą lokacje. Nie było to nic specjalnego. Tunel prowadzący na dół, niedaleko zrobione coś na kształ jakiegoś ogrodzenia. Nie zatrzymał się na chwilę, bo już został kopnięty przez strażnika.



Zatrzymał się....., ale jednak nie.... Jest w tym jakiś sens? Poza tym jest jeszcze kilka błędów, ale ten aż kuł w oczy. Nie sądzę także, że po zabiciu strażnika Gomezowi uszło by to na sucho. Wreszcie osiąnęłeś jakąś normalną długość. Masz jeszcze za dużo dialogów, barkuje w nich np. " - odpowiedział mu", " rozkazał " itp. Chyba wiesz o co mi chodzi.... Tą część oceniłbym na 4 gwiazdki. Ocenię całokształt .

Offline Boba Fett

  • Magnat
  • ***
  • Wiadomości: 1566
  • Reputacja: 13
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wolność jest nieśmiertelna
Gomez i Kolonia
« Odpowiedź #9 dnia: 04 Marzec 2007, 14:27:24 »
Pozwolę sobie ocenić tylko pierwszą część opowiadania (miałem to już zrobić wcześniej), a resztę spróbuję w przyszłości...
Hmm, w tejże ocenie będe dawał cytaty, by wszystko było jasne.

Po pierwsze, to nie umiesz odmieniać niektórych słów. Przykład?
Cytuj
Księżyc był przysłoniętymi czarnymi chmurami.
Powinno być: Księżyc był przysłonięty czarnymi chmurami.
Cytuj
Wielu było skazywane za żebractwo lub nie płacenie podatków.
Wielu było skazywanych za żebractwo lub nie płacenie podatków.
Cytuj
Ta grupka nieszczęśliwych ludzi już nigdy nie mieli patrzeć na swoje rodziny.
Ta grupka nieszczęśliwych ludzi już nigdy nie miała zobaczyć swoich rodzin.

Kolejnymi Twoimi zmorami są także powtórzenia, które i tu udało mi się wyłapać:
Cytuj
W jego celi było sześciu innych więźniów. Nie było żadnych łóżek. Wokół latały szczury, które piskiem nie pozwalały zasnąć. Wszyscy byli wyczerpani, spoceni i głodni.
Powinieneś napisać tak: W jego celi przebywało szcześciu innych więźniów. Nie było tam żadnych łóżek, a wokół latały szczury, które piskiem nie pozwalały zasnąć. Wszyscy skazańcy byli wyczerpani, spoceni i głodni.
Cytuj
Jeden z nich wziął je i nadgryzając pozbawił je życia i przeszedł do konsumpcji
Jeden z nich wziął je i nadgryzając pozbawił gryzonia życia, po czym przeszedł do jego konsumpcji.
Cytuj
Plotki głoszą, że rozłupał czaszkę jakiemuś bogaczowi, który uśmiechnął się do niego drwiąco. Poza tym był przywódcą jakieś szajki bandyckiej.
Plotki głoszą, że rozłupał czaszkę pewnemu bogaczowi, który uśmiechnął się do niego drwiąco. Poza tym był przywódcą jakiejś szajki bandyckiej.

Teraz wymienię resztę błędów:
Jeszcze jak go prowadzili podobno mocno się stawiał.Podobno, jak jeszczego go prowadzili, to mocno się stawiał.
Dobrze zbudowany z rękoma, które [b]mogłby[/b] [b]by [/b] zgnieść komuś głowę bandyta podszedł do Nadzorcy, aby dostać swe narzędzie pracy, które wkrótce miało być jego [b]przeklęństwem[/b].
Dobrze zbudowany bandyta z rękoma, które mogłyby zgnieść komuś głowę, podszedł do Nadzorcy, aby dostać swe narzędzie pracy, które wkrótce miało zostać jego przekleństwem.
- Gomez się nazywasz, nie? - spytał strażnik z drwiącą miną.- Nazywasz się Gomez, prawda? - spytał z drwiącą miną strażnik.
Wokół latały szczury, które piskiem nie pozwalały zasnąć.Wokół latały szczury, które swoim głośnym piskiem nie pozwalały zasnąć.
W celi było czterech nowych, dwóch stałych bywalców.W celi było czterech nowych więźniów oraz dwóch stałych bywalców.
Miał obłęd w oku.Miał obłęd w oczach.
Nazajutrz, gdy Gomez stał zobaczył, że jego towarzysz nie żyje.Nazajutrz, gdy Gomez wstał, zobaczył, że jego towarzysz nie żyje.
Leżał z otwartymi ślepiami, a wokół niego zgromadziły się te ssaki.Leżał z otwartymi ślepiami, a wokół niego zgromadziły się szczury (ew. gryzonie).

A teraz przejdę do właściwej oceny. Na oko można rzec, że nie czytasz swojej pracy po jej ukończeniu. Popełniasz wielki błąd nie czyniąc tego, bowiem gdy je przejrzysz, wyłapiesz większość zawartych w nim błędów. Tak czy inaczej, ocena niżej za lenistwo.
Dodatkowo nie umiesz układać zdań złożonych. Bardzo często piszesz krótkie zdanie składające się z kilku słow i nie posiadające rozszerzenia. Tak się o wiele gorzej czyta, uwierz mi. Następny punkt mniej.
Z ortografią jest u Ciebie raczej dobrze, bowiem nie widziałem takowych błędów. Zdarzają Ci się jedynie znikome literówki, powtórzenia i w kilku miejscach błędy interpunkcyjne. A prócz tego także nie umiesz w pewnych momentach użyć właściwej formy słowa. Czasami również robisz błędy stylistyczne, ale rzadko...
Według mnie opisy są dosyć słabe i prawie w ogóle ich nie ma. Następnym razem postaraj się bardziej, bowiem to one kreują obraz świata, a bez nich to tak, jakbyśmy byli ślepi (nie używamy wtedy tak bardzo wyobraźni).
I jeszcze jedno - zupełny brak akapitów. Kolejna ocena mniej.

Na pewno plusem opowiadania jest to, że dzieje się przed zdarzeniami opartymi w Gothicu 1. I za to oczywiście dostaniesz punkt więcej, bo takie opowiadania są dla mnie najlepsze. Dodatkowo zająłeś się opisywaniem przygód jednego z ważniejszych skazańców, ale tu jest akurat malutki minusik, bowiem mnie bardziej ciekawią prace na temat tych postaci trzecioplanowych. Ale tak czy inaczej, dobre to, co nam zapodałeś.  

Werdykt... Przyznam, że doświadczenia Ci jeszcze brakuje, ale zupełnym amatorem nie jesteś. Powinieneś się kształcić, bo być może w przyszłości napiszesz jakąś naprawdę dobrą pracę. Polecałbym Ci również dalej opowiadać o realiach Gothica 1 i jego postaciach, bowiem dla mnie była to najbardziej udana część sagi tejże gry. ÂŻyczę powodzenia.
Ocena: 6+/10; Gwiazdki: 3

Z poważaniem

Boba Fett
« Ostatnia zmiana: 04 Marzec 2007, 16:49:30 wysłana przez Boba Fett »

Offline Niro

  • Magnat
  • ***
  • Wiadomości: 856
  • Reputacja: 1
Gomez i Kolonia
« Odpowiedź #10 dnia: 04 Marzec 2007, 20:09:16 »
Jeszcze raz dziękuję za obiektywne oceny. A oto następny odcinek:

Pod wieczór Kopacze wychodzili z kopalni, aby zrobić miejsce nowym. W przeciwienstwie do wczoraj, noc była pełna gwiazd, a księżyc był w pełni. Strażnicy prowadzili ich koło rzeki, nad jej brzegiem. Po drugiej stronie w krzakach schroniły się Topielce, w obawie przed strażnikami. Były to zielone stwory, które chodziły na czterech łapach. Wzdłół pleców rozpościerało się coś na kształt błony. W niedalekim lesie było słychać odgłosy wijących wilków. ÂŻaden z górników nie chciałby tam teraz być. Sam Gomez szedł koło Kruka. Za nimi szedł Wrzód, który cały czas nawijał. Sprawiał wrażenie obłąkanego, nie zdawał chyba sobie sprawy, z tego gdzie jest, ani co się dzieje. Normalnie skazańcom nie wolno było rozmawiać, jednak dwie liczne grupy strażników maszerowały po dwóch końcach karawany. Kruk i on byli zaś w środku, więc strażnicy nie mogli usłyszeć odgłosów rozmowy.
- Zakichana kolonia! - zaczął Gomez - Jestem tu od wczoraj, ale i tak mam dosyć tego miejsca. Nie da się stąd... - mówiąc to Gomez zaczął mówić szeptem - uciec?
- Uciec? Może teraz tak, ale wkrótce nikt nie ucieknie. Przełęczy pilnują strażnicy, gdyby kogoś zobaczyli naszprycowali by go beltami.
- Gdybyśmy zajęli zamek i zdobylibyśmy broń...
- Może wtedy tak. Codziennie przybywa tu nowych. Jest nas może 3 razy więcej niż żołnierzy. Jednak są dobrze wyszkoleni. Kilofami można łupać z bryłę rudy, ale nikogo zabić.
- Można, jeżeli zaatakuje się od tyłu. Wtedy można się wkraść do magazynu i zabrać pancerze oraz oręż.
- Wychodzimy na zewnątrz jedynie, gdy musimy iść do kopalni,ale jesteśmy wtedy skuci. Mamy wolne ręce, tylko kiedy jesteśmy w celi lub w pracy.
- Strażników w lochach jest kilku. Mają oni pewnie klucze w kieszeniach. Wystarczyłby zręczny złodziej i byłaby połowa sukcesu. W końcu nie mamy nic do stracenia. Nie chcę być do końca życia robolem. Zasługuję na więcej.
Nim się obejrzeli już stali niedaleko bram do miasta. Gomez zobaczył jak żołnierze wyrzucają ciało jego zmarłego wczoraj towarzysza do wielkiego rowu, w którym nie płynęła woda.
- Zamęczymy się na śmierć i to z nami zrobią - wskazał Gomez - chcerz tak skończyć?
Weszli na teren zamku. Szybko skazaniec poczuł na ramieniu dotyk czyjejść ręki. Była to ręka Nadzorcy. Zaciągnął ze swoimi kolegami Kopacza do budynku, który znajdował się na drugim końcu konstrukcji. Otworzył drzwi. Była to kuźnia.
- To był mój brat, świnio! - powiedział Nadzorca.
ÂŻołnierze zaczęli kopać Gomeza. Robili to przez jakieś dwie minuty. Strażników było czterech, trzech zajmowali się katuszowaniem skazańca, a ostatni rozgrzewał stalowy pręt w piecu. Gdy stal była już gorąca do białości zbir przyłożył ją do pleców górnika. Ten zawył z bólu. W całym swoim życiu nie doznał jeszcze czegoś takiego. Za krzyk prędko otrzymał kopniaka w twarz.
- Zamknij się! Jeszcze kogoś tu zwabisz. - powiedział strażnik.
Sam Nadzorca przykucnął przy Gomezie i powiedział:
- No co? Teraz też jesteś taki wielki? Dalej, zgnieć mi twarz, śmieciu!
Resztkami sił skazaniec ręką chwicił twarz Nadzorcy i zaczął ją ściskać.
- AAAARRRRGHHHHH - wymamrotał przez zęby żołnierz. Nie mógł krzyknąć, ponieważ uścisk mu na to nie pozwalał.
Po tym jak Gomez przestał Nadzorca wyjął z pochwy swój miec i z zamachu chciał pozbawić Kopacza życia. W ostatniej chwili do kuźni wszedł inny żołnierz o krótkiej brodzie i długich, brązowych włosach.
- Mencherld, kapitan Kordian cię wzywa.
Słysząc to Mencherld włożył do pochwy miecz.
- A z tobą się jeszcze policzę, świnio - po czym splunął Gomezowi prosto w twarz.

Offline Kapi Pogromca

  • Kopacz
  • **
  • Wiadomości: 128
  • Reputacja: 0
Gomez i Kolonia
« Odpowiedź #11 dnia: 04 Marzec 2007, 20:31:44 »
Jest bardzo dużo błędów stylistycznych. Nie umiesz za bardzo układac zdań. Pisze się " w przeciwieństwie do wczorajszej nocy ", a nie " w przeciwieństwie do wczoraj noc...." Ta częśc ja poprzednie jest także bardzo krótka. Popracuj nad tym ( nie wiem, który raz to mówię ). Jak już nie możesz tego robic to daj *** i pisz dalej.  

Offline Dark Prince

  • Myśliwy
  • ***
  • Wiadomości: 256
  • Reputacja: -2
Gomez i Kolonia
« Odpowiedź #12 dnia: 18 Kwiecień 2007, 23:32:05 »
Cytuj
Noc była bezksiężycowa
Jakim cudem noc może być bezksiężycowa? Powinieneś napisać 'Księżyc przesłaniały gęste chmury'

Cytuj
Zatrzymał się na chwilę, aby zobaczyć tą lokacje.
Lokację? Lokacja to określenie terenu w grze, a nie w opowiadaniu

Cytuj
Ubrudził się i zobaczył, że stojący za nim strażnik ma bata. 'A więc to tak zaganiają do pracy' - pomyślał.
A jak mięli zaganiać do pracy? Mówiąc 'chodźcie popracować troszkę, no chodźcie. Od tego urosną wam muskuły!'. Przy okacji ortograf.

Cytuj
Ruda była twardsza niż kamień, lub co kolwiek co było dane Gomezowi ujrzeć
Ujrzeć, to nieznaczy zapoznać się z twardością materiału. Przed lub nie stawiamy przecinka

Cytuj
Odwrócił się i z jeszcze większą goryczą wbił kilof w pancerz swojego oprawcy. Broń bez żadnego problemu przebił zbroję.
Król postarał się o naprawdę dobre pancerze dla swoich ludzi

Cytuj
Ej, to ten, który zabił żołnierza! - powiedział Bloodwyn - Usłyszałem jak jeden ze strażników rozmawiał.
Plotki jak zwykle wolno się rozchodzą

Cytuj
Po kilku minutach ściana rozpadła się, a wyłoniły się Pełzacze. Było ich kilku.
Odmiana. 'Było ich kilka'

Cytuj
Nim się obejrzeli już stali niedaleko bram do miasta.
Miasta?

Cytuj
Resztkami sił skazaniec ręką chwicił twarz Nadzorcy i zaczął ją ściskać.
Jak zdołał wyrwać ręce?
Cytuj
- Straż się z tobą policzy! Ty...ty... ty.... OWCOZAPÂŁADNIACZU!
Owcozapładniacz, powiadasz. Trochę dziwna nazwa. Ja bym go uznał 'kozojebem', ale toć owca była nie koza, więc może 'owcojeb'?

Opowiadanie jest nieciekawe. Akcja toczy się niszym bapol po ścianie. Gomez od razu zawiera znajomości, tak wszystkim ufa. A co jeśli jeden z więźniów wkopałby go, tym samym zyskując kilka punktów wśród strażników? Przecież większość z tych skazańców to podłe skurwysyny, które wydadzą matkę za garsc orzeszków. Gomez rzuca się na ratunek wrzodowi. To trochę nieprawdopodobne, przecież bohater twojego opowiadania jest jednym z większych oprychów w koloni, ma gdzieś ludzkie życie, a tu rusza na ratunek owco jebowi. Moja ocena jest adekwatna do treści, więc daję 5/10 i 2 gwiazdki.

Forum Tawerny Gothic

Gomez i Kolonia
« Odpowiedź #12 dnia: 18 Kwiecień 2007, 23:32:05 »

 

Sitemap 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 
top