Piszcie proszę co wyczytaliście z tego wiersza, ciekawa jestem, czy to, co chciałam przekazać.
Zgubiony diament w lodzie skał
swój żywy traci blask
i niemych łez zabity krzyk.
Wśród lodu ogień zgasł!
ÂŻywioły dwa jak czerń i biel
w szarości giną mgle,
a oczu bursztynowych czas
odchodzi z dnia na dzień.
Najgorsze lepsze jest niż ten
bolesny ognia lód
i sens znikniony pośród łez,
gdy modlę się o cud.
Największe skały pękną, lecz
nie pękną skały serc,
a ogień z lodem łączą się
i niszczą życia chęć.
Zamknięta w białej wieży czerń,
gdy noc za oknem łka,
a w deszczu szumie kryje się
niebieska żalu łza.
Anioły płaczą, z nimi ja,
choć nie wiem po co już -
zaklęcie nie uwolni mnie,
nie zniszczy gromu burz.
Najsmutniej, kiedy nawet słów
nie można złożyć w wiersz,
który odnajdzie drogę swą -
- nad smutek wzniesie się
i kiedy słowa tworzą nóż,
co w moim sercu tkwi,
myślę, by nic nie mówić już,
by przeżyć swoje dni.
Chcę znaleźć słońce, które swym
promieniem stopi lód
i ogień zgasi wodą, by
uczynić życia cud.
Jak się obrócić w życiu mam,
by skupić słońca żar
i jak w pryzmacie znaleźć się,
otrzymać tęczy dar?
Jak znaleźć w świecie miejsce swe
zza czterech białych ścian?
Komu otworzyć serce swe,
by je uleczył z ran?
Nie umiem znaleźć drogi swej,
od środka spalam się,
choć z zewnątrz diament świeci wciąż
i nikt nie widzi, że
ostatni ognia mego blask
dopala płomień swój
i wkrótce zgaśnie, aby wnet
się zmienić w biały lód.